środa, 8 maja 2013

Dwa punkty planu (Rozdział 7)



           Nie mogą tu zostać ani minuty dłużej. Jeśli zrobił to własnoręcznie Sami-Wiecie-Kto, to może być to pułapka, nawet gdyby to była sprawka śmierciożerców, to i tak nie są tutaj bezpieczni.
          Harry szybko pobiegł do kuchni, gdzie wcześniej zostawił swoich przyjaciół. Hermiona nadal leżała nad swoimi rodzicami, a Ron wspierał ją swoim uściskiem. Nie był to najłatwiejszy moment dla dziewczyny, przeżyła szok, ale większego szoku doznają, jak ich wszystkich złapią, jego samego zabiją, a ich będą torturować, aż w końcu nie wytrzymają psychicznie i sami odbiorą sobie życie. To zabrzmiało okrutnie w jego głowie, ale teraz muszą uciekać.
- Zwiewamy stąd ! – krzyknął, uderzając nogą w drzwi i wpadając tym samym do kuchni.
- Co ? Ale, Harry, co się stało ?
- Hermiona, nie ma czasu ! Jeśli chcesz przeżyć to działaj! Umiesz przetransmutować ich w coś małego ?
- Umiem … - dziewczyna mocno się skupiła, choć naprawdę usiłowała przypomnieć sobie zaklęcie, była bardzo zdenerwowana.
 W końcu wycelowała różdżkę w rodziców i po chwili na ich miejscu pojawiły się dwa kamienie.
Harry zgarnął je jednym ruchem ręki i wepchnął do torebki brązowowłosej.  Gestem przywołał ich do siebie i w pośpiechu wyszli z mieszkania. Zbiegali właśnie po ostatnich schodach obskurnego holu. Zostało im już parę metrów, tak mało do wyjścia, ale to nie mogło być takie łatwe.
- Padnij ! – wrzasnął Harry i odruchowo złapał Hermionę i Rona za nadgarstki, ciągnąc ich za sobą w dół.
Jego przypuszczenia się sprawdziły. Oni na nich już tam czekali. Musiał szybko wszystko poukładać sobie w głowie, ich plan działania. Wpadł na pomysł, który wydał mu się najlepszy, mianowicie teleportacja łączna. Już miał wyobrażać sobie miejsce, w którym mają wylądować, kiedy poczuł, że ręka Rona wyrywa mu się z uścisku. Tego najmniej się teraz spodziewał, tym bardziej, że śmierciożercy wycelowali w nich swoje różdżki. Zielone płomienie latały po całym pomieszczeniu, omijając ich o zaledwie kilka cali. Jeden z nich odważył się podejść do nich bliżej. Harry instynktownie wyjął swoją różdżkę z kieszeni, choć wiedział, że ich nie zabiją, Voldemort by im na to nie pozwolił, ale myśl o złapaniu ich wcale nie była pocieszająca.
- Expulso !
Śmierciożerca odleciał w powietrze i z wielkim hukiem uderzył w ścianę. Harry i Hermiona wciąż rzucali różne zaklęcia wokół siebie, trzymając się mocno za ręce, aby uniknąć rozłączenia ich.
Odetchnął jednak z ulgą, kiedy zobaczył Rona biegnącego w ich stronę. Pociągnął lekko dziewczynę, aby wstała ze schodów i wyciągnął rękę do rudowłosego. Złapali się za ręce i przeteleportowali. W miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stali przeleciały trzy zielone płomienie.

           Wylądowali na chodniku tuż przed domem Hermiony. Dom był bardzo ładny  : elewację miał koloru białego, po bokach wystawały dwa balkony, każdy z nich przystrojony czerwonym kwiatami. Drzwi i okna były brązowe, a do wejścia do domu prowadziła ścieżka z czarnego kamienia.
          Kiedy obejrzał się wokół siebie odczuł naprawdę ogromną ulgę, ponieważ obawiał się iż jakiś śmierciożerca dotknie ich i przeteleportuje się razem z nimi, lecz nic takiego się nie stało. Do tego on i jego przyjaciele wyszli z tego cali, a cel, który sobie wyznaczyli został osiągnięty.
          Wspólnie weszli do uroczego domku państwa Granger, a Hermiona poprowadziła ich gościnnie do salonu i zaczęła rozmowę.
- Harry, co to było ? Skąd wiedzieli, że tam będziemy i … jak ? – zapytała roztrzęsiona dziewczyna.
Dopiero teraz zrozumiał, że jeśli im powie, że się tego spodziewał, nie umknie ich uwadze dlaczego tak sądził. A przecież nie może powiedzieć im całkowitej prawdy, jeszcze nie jest tego pewny … No dobra, jest pewien. Wie, że wojna się jeszcze nie skończyła, ani kto będzie jej zwycięzcą. W każdym razie, oni nie mogą się na razie dowiedzieć.
- Nie wiem, naprawdę. Mam teraz tylko pewne obawy …
- Jakie ?
- Ktoś musiał im powiedzieć, a pomyślcie, kto wie o naszej dzisiejszej wyprawie ? Twoi rodzice, Ron, i Ginny, a ona została sama w domu i boję się …
- Proszę, nie kończ. – powiedział Ron lekko zacinającym się głosem.
Nastąpiła długa, niezręczna cisza. Harry co chwilę przenosił wzrok z jednego z przyjaciół, na drugiego. Ciekaw był, o czym teraz myślą, bo on … on miał w głowie teraz tylko Ginny, bał się o nią bardzo. Przez głowę przechodziły mu różne obrazy, w których widział śmierciożerców zabierających rudowłosą do jednej z ich kryjówek. Tam czeka już na nich Voldemort, wyciąga od niej wszystkie informacje o Wybrańcu, wsadza ją do lochów i tam zostawia, aż umrze z głodu ... Nie. U Ginny jest wszystko w porządku, może teraz nawet lata sobie na miotle i ćwiczy do szkolnych rozgrywek quidditcha. A jeśli jednak jest inaczej, to jest to tylko jedynie jego wina, to on wciągnął wszystkich Weasley’ów w tą chorą wojnę pomiędzy nim, a Czarnym Panem, trwającą od osiemnastu lat.
- Hermiona, nie chciałbym naciskać, ale czy nie powinniśmy już wracać, żeby upewnić się co z Ginny ?
- Tak, tak … - dziewczyna otarła łzy z oczu i wstała z fotela.
          Sięgnęła po swoją torebkę i wyciągnęła  z niej dwa kamienie. Przez chwilę patrzyła się na nie z wielkim współczuciem i głęboką nadzieją. Położyła je na kanapie i wyjęła różdżkę. Jednym machnięciem różdżki przetransmutowała je w swoich rodziców, a następnie podała im eliksir, który dostała od profesorki. Ruszyli w stronę drzwi, a kiedy już przekraczali próg domu, Ron zatrzymał się nagle, słysząc szelest dochodzący z wnętrza. Harry i Hermiona również to usłyszeli, wymienili znaczące spojrzenia i wrócili się do salonu.  Z kanapy wstawali właśnie jej rodzice, w pełni już świadomi. Brązowowłosa pierwsza się odezwała.
- O jejku … Wy… wy pamiętacie już wszystko ? – choć nie było to zbyt trafne pytanie, na inne nie znalazła słów.
- Ale, co mamy pamiętać ? A w ogóle, to kim wy jesteście i co robicie w naszym domu ? Wynoście się ! Ale już !
- C-co ? Jak … jak to nie pamiętacie ? Nie wiecie kim jestem ? – stała tam z szeroko otwartą buzią i mocno wilgotnymi oczami.
- Przykro mi skarbie, ale nie. Naprawdę nie wiem kim jesteś … - powiedziała uprzejmie pani Granger otaczając Hermionę swoją ręką.
Ale dziewczyna tego nie wytrzymała. Zrzuciła ciepłą rękę ze swojego karku i popatrzyła ostatni raz kobiecie w oczy. Były inne niż kiedyś ; nie widać w nich było już miłości, którą darzyła córkę. Nie rozumiała dlaczego to się tak potoczyło, dlaczego jej nie pamiętają ? Obróciła się na pięcie i wyszła z domu. Harry rzucił tylko ciche „ Przepraszamy za wszystko, do widzenia „ i razem z Ronem pobiegł za dziewczyną. To musiało być dla niej wielkie przeżycie i najlepiej jakby teraz jak najszybciej znalazła się w domu. Po chwili zobaczyli ją siedzącą na ławce i płaczącą, bez żadnych słów złapali ją za obie ręce, uśmiechnęli ciepło i użyli teleportacji łącznej.

          Aportowali się tuż przed samym domem państwa Weasley, ale ciemność w domu świadczyła, że jeszcze nie ma ich w domu. Może to i lepiej, bo to, co zobaczyli wstrząsnęło nimi strasznie, a najbardziej Harry'm. Niezwykły napad na nich przez śmierciożerców w Londynie nie było jedynym punktem w ich planie. Wygląda na to, że to im nie wystarczyło. Główne drzwi prowadzące do domu były wyłamane z zawiasów i leżały na podłodze naznaczone … Mrocznym Znakiem. Wszystkim dech zaparło w piersiach. Oni teraz polują na niego … na Harry’ego. Bał się bardziej niż w ostatnich siedmiu latach, bo wtedy nie byli tacy niebezpieczni. Pewnie Voldemortowi zależy na jak najszybszym zabiciu go, w końcu to zadanie będzie teraz trudniejsze, jest Panem Śmierci, a do tego chroni go starożytna magia, matka oddała za niego życie. Ale za Riddle’a również … Jak w takim razie ta wojna się skończy ?
          Hermiona rzuciła się w stronę swojej przyjaciółki widząc ją leżącą na podłodze z wzrokiem utkwionym w jednym punkcie. Byli już w domu. O dziwo, nic nie zostało zniszczone, ucierpiała na tym jedynie, a może raczej aż Ginny. Ona nie mogła umrzeć, nikt już nie powinien cierpieć przez Voldemorta. To wszystko jego wina ! A obiecał sobie, że nic już nie zdarzy się  z jego winy, tym bardziej najbliższe mu osoby. Najłatwiej byłoby po prostu dać się zabić, ale wtedy zdał by wszystkich na los Czarnego Pana. Po prostu nie wiedział co robić …
- Hermiona, co z nią ? – zapytał Ron załamującym się głosem i łzami w oczach jak wszyscy.
- Ona …

Teraz wstawiam posty pisane nieco mniejszą czcionką (myślę, że tak lepiej się czyta), więc rozdział może wydawać się krótszy, ale uwierzcie mi, nie jest. Ale następny postaram się napisać dłuższy. ; ]

Co do następnego rozdziału, nie wiem kiedy go napiszę, bo robi się fajna pogoda i teraz często jestem na dworze, a tam nie mam jak zabrać laptopa, aby pisać. Mam nadzieję, że ten czas nie będzie jednak bardzo długi. Fajnie by było, gdyby pod tym rozdziałem byłoby przynajmniej 10 komentarzy. Da radę ? ; p

11 komentarzy:

  1. fajny ;3 Czy Ginny nie żyje?

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę nie zabijaj jej... :)


    btw. Rozdział naprawdę fajny, podoba mi się jak piszesz mam jednakże parę zastrzeżeń. Skomentuję tu te wszystkie rozdziały :)

    1. Wiem, że ludzie się zmieniają, ale zdenerwowała mnie ta cała sytuacja Harry'ego i Hermiony. Może to dlatego, że bardzo lubię Rona, więc nie przepadam za ich parringiem. I do tego Ginny była wielką miłością Harry'ego i nikt, nawet oni sami, nigdy w to nie zwątpił.

    2. Ten napis na ścianie wydaje mi się, trochę taki... (przepraszam bardzo, za to słowo, ale nie mogłam znaleźć bardziej pasującego) ...tandetny. Wogóle nie pasuje mi do Voldemorta. Tak, pamiętam: "Komnata tajemnic została otwarta, wrogowie dziedzica strzeżcie się!". Ale to była zupełnie inna sytuacja, i do tego jej pomysłodawcą był Tom Riddle. Tak, wiem. Tom oraz Voldemort to ten sam 'człowiek', jednakże nie ta sama osoba.

    3. Trochę mnie to razi... Drzwi naznaczone Mrocznym Zankiem? Mroczny Znak był, możnaby powiedzieć mgłą. Śmierciożercy rzucali go nad budynkiem, w którym kogoś zamordowali, np. Pojawił się on nad Hogwartem po zabiciu Albusa Dumbledore'a.

    4. Wydaje mi się absurdalne, poruszenie jakiejkolwiek myśli o ósmym horkruksie. Do pewnego momentu największa ich liczba to, bodajże, dwa. Voldemort stworzył sześć, a po tym jak zabił Lily i Jamesa, i zamienił Harry'ego w horkruksa, Stracił swoją moc, ponieważ było ich już zbyt dużo. Przecież, gdyby nie pomoc Quirella i Glizdogona, sam by nie przeżył.
    PS. Jednego nie rozumiem. W "Księciu Półkrwi" jest ta sytuacja gdzie Tom Riddle pyta Slughorna, czy można rozszczepić duszę na siedem części. Ale przecież Harry był przypadkowym horkruksem, którego Voldemort nie planował... Najwyżej, że w siedmiu horkruksach był również zawarty sam Voldemort.

    No to teraz plusy :D

    5. Bardzo podoba mi się pomysł, z mianowaniem Harry'ego na prefekta. Było to bardzo sprytne. Ponieważ bądź, co bądź po tych wszystkich wydarzeniach, Potter w części stracił zaufanie do Dumbledore'a. Ten gest, mógł je w pewnej części odbudować, i pokazać mu, że profesorowi na nim zależało i, że mu ufał.

    6. Bardzo fajny pomysł z tą 'wizją'. Spodobało mi się to, jak opisałaś tą sytuację. I to "chłopcze, któryś przeżył, dwa razy". Już wyobrażam sobie okładki Proroka Codziennego "The Boy Who Lived Twice".

    7. Nigdy nie wpadłam na to, że Voldemorta chroni nadzwyczajna magia, miłości jego matki. Bardzo sprytne, i zastanawia mnie czy takie było tego przesłanie w książce :)

    No, to chyba wszystko. Mam nadzieję, że ani się nie załamiesz tą krytyką ani, że nie spoczniesz na laurach za pochlebstwa. I oczywiście, że to wszystko przeczytasz.

    PS. Bardzo lubię fanpge'a, na którym jesteś Adminko Radcliffe :)I wykorzystam sytuację mówiąc, że bardzo chciałabym zostać adminką na fp o HP, więc jakbyście szukali kogoś, to jestem chętna :D

    Pozdrawiam, i czekam na następny :P


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc tak.
      Przeczytałam wszystko dokładnie i cieszę się, że w ogóle chciało ci się to pisać. A teraz moje odpowiedzi :
      1. Ja akurat bardzo lubię parring Herry i w tym opowiadaniu będzie co nieco o nim i nie zmienię zdania. Po prostu go lubię i tak napiszę, bo to w końcu moje opowiadanie.
      2. Napis jest powiązany z poprzednim rozdziałem, a chodzi o to, że Voldemort ciągle mu się ukazuje.
      3. Tu akurat muszę ci przyznać, niezbyt to przemyślałam, ale nie jest to ważny szczegół, chodziło mi tylko o obecność śmierciożerców.
      4. Dlaczego ósmy horkruks ? :) Nie napisalam, że tak jest, to tylko przypuszczenia Harry'ego.
      Do plusów już nie będę się odwoływać. Ale bardzo się cieszę, że znalazłaś chwilę, aby mi to uświadomić i nie zrażam się krytyką.

      Usuń
    2. A tak w ogóle, którą stronkę masz na myśli ? Bo jestem na dwóch Potterowskich. : D

      Usuń
    3. "Kocham Sagę Harry'ego Pottera" :)

      Usuń
  3. Rozdział jak zawsze swietny, jedyne do czego bym się przyczepiła to do tego o czym juz wspomniała koleżanka powyżej a mianowicie "mroczny znak na drzwiach". Reszta jak najbardziej mi sie podoba.To Twoje opowiadanie i masz prawdo robic w nim co uwazasz za stosowne :] pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział :3 piszesz genialnie, tak to wciąga że ja pier*ole :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny rozdział ? Jak zwykle genialne c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w połowie jego pisania. ; ) Może wyrobię się i wstawię jutro, albo w poniedziałek.

      Usuń