piątek, 26 kwietnia 2013

Dyrektor (Rozdział 3)



           Od przeniesienia Harry’ego i Hermiony na zegar Weasleyów minęły dwa tygodnie. Przez ten czas dostawali codziennie sową list, z informacją zgonu coraz to innej osoby. Weszło im w zwyczaj, że po każdym takim liście czcili jego śmierć minutą ciszy.
          Tego dnia on, Ron i Hermiona i Ginny siedzieli w pokoju chłopaków. Było tak, jak na co dzień : śmiali się, żartowali i wygłupiali. Robili to, co powinien robić każdy w ich wieku, lecz Harry już przywykł, że jego życie nigdy nie było normalne.  Przez ostatni rok szukał przedmiotów, w których była zamknięta cząstka duszy Voldemorta, zwanymi horkruksami, musiał je zniszczyć mieczem Godryka Gryffindora lub kłem bazyliszka, przeżył kolejną próbę zabicia go przez Czarnego Pana, a na sam koniec stoczył z nim twarzą w twarz ostateczną bitwę. Nie, to nie było normalne. Ale wszystkie te sukcesy zawdzięcza swoim przyjaciołom, którzy przeszli przez to razem z nim, ze świadomością, że mogą tego nie przeżyć. Stracili cały rok nauki w Hogwarcie … No właśnie, co ze szkołą? Czuł, że teraz jest dobry czas, by o tym porozmawiać.
- Zastanawiam się nad tym już od dłuższego czasu … Co myślicie o powrocie do Hogwartu ?
- Ja oczywiście wracam – odpowiedziała Hermiona, chyba nawet wcześniej, niż Harry skończył mówić- Ron również, prawda?
- Y… no ten … ja chyba jeszcze …
- Ron! – ten krzyk wystraszył wszystkich, ale najbradziej chyba Rona.
- Tak, jasne. – po jego minie można było stwierdzić, że odpowiada pewnie, ale nie ze względu na chęć uczenia się, lecz na Hermionę.
- A jest w ogóle taka możliwość? – zapytał Harry.
- Och, oczywiście.  Jeszcze kiedy zostaliśmy w Hogwarcie, po bitwie, rozmawiałam z profesor Mcgonagall na ten temat. Podobno istnieje dekret w prawie czarodziejów, na temat tego, że jeśli uczeń nie przybył do szkoły z jakiegoś ważnego powodu, może powtórzyć klasę.
- Myślę, że zabicie Voldemorta to dość ważny powód nie przybycia do szkoły – powiedziała Ginny, po której słowach wszyscy zaczęli się śmiać. Po chwili znów wtrącił się Harry.
- Z kim trzeba o tym porozmawiać ?
- Wszystko załatwia się z dyrektorem szkoły.
- Ale skoro Snake nie żyje, to kto teraz dowodzi szkołą ? Chyba nie Carrowie ?!
- Nie, oni zginęli. Ale nawet jeśli by przeżyli, to Ministerstwo złapałoby ich. Przecież byli śmierciożercami. Poza tym, nie czytałeś gazety ? – Ron wstał, wyjął z szuflady „Proroka Codziennego” i rzucił Harry’emu na nogi. Chłopak rozwinął go i przeczytał wielki nagłówek na pierwszej stronie „Nowy dyrektor Hogwartu” , a pod nim duże zdjęcie kobiety w czarnej szacie i kapeluszu, stojącej przy mównicy Dumbledore’a i machającej do obiektywu.
- Minerwa Mcgonagall ! 

Wiem, że krótki rozdział, ale chodziło głównie o jedną informację. Obiecuję, że następny (czwarty) rozdział będzie dłuższy nawet od pierwszego, ale wstawię go dopiero w niedzielę. Chyba, że cudem uda mi sie go napisać do jutra. ; )

Komentujcie, krytykujcie, to naprawdę mi pomaga w poprawianiu mojej jakości pisania. 
P.S. Chcecie następnego mema ? : D

2 komentarze: