Od
przeniesienia Harry’ego i Hermiony na zegar Weasleyów minęły dwa tygodnie.
Przez ten czas dostawali codziennie sową list, z informacją zgonu coraz to
innej osoby. Weszło im w zwyczaj, że po każdym takim liście czcili jego śmierć
minutą ciszy.
Tego dnia on, Ron i Hermiona i Ginny
siedzieli w pokoju chłopaków. Było tak, jak na co dzień : śmiali się, żartowali
i wygłupiali. Robili to, co powinien robić każdy w ich wieku, lecz Harry już
przywykł, że jego życie nigdy nie było normalne. Przez ostatni rok szukał przedmiotów, w
których była zamknięta cząstka duszy Voldemorta, zwanymi horkruksami, musiał je
zniszczyć mieczem Godryka Gryffindora lub kłem bazyliszka, przeżył kolejną
próbę zabicia go przez Czarnego Pana, a na sam koniec stoczył z nim twarzą w
twarz ostateczną bitwę. Nie, to nie było normalne. Ale wszystkie te sukcesy
zawdzięcza swoim przyjaciołom, którzy przeszli przez to razem z nim, ze
świadomością, że mogą tego nie przeżyć. Stracili cały rok nauki w Hogwarcie …
No właśnie, co ze szkołą? Czuł, że teraz jest dobry czas, by o tym porozmawiać.
- Zastanawiam się nad tym
już od dłuższego czasu … Co myślicie o powrocie do Hogwartu ?
- Ja oczywiście wracam –
odpowiedziała Hermiona, chyba nawet wcześniej, niż Harry skończył mówić- Ron
również, prawda?
- Y… no ten … ja chyba
jeszcze …
- Ron! – ten krzyk
wystraszył wszystkich, ale najbradziej chyba Rona.
- Tak, jasne. – po jego
minie można było stwierdzić, że odpowiada pewnie, ale nie ze względu na chęć
uczenia się, lecz na Hermionę.
- A jest w ogóle taka
możliwość? – zapytał Harry.
- Och, oczywiście. Jeszcze kiedy zostaliśmy w Hogwarcie, po
bitwie, rozmawiałam z profesor Mcgonagall na ten temat. Podobno istnieje dekret
w prawie czarodziejów, na temat tego, że jeśli uczeń nie przybył do szkoły z
jakiegoś ważnego powodu, może powtórzyć klasę.
- Myślę, że zabicie
Voldemorta to dość ważny powód nie przybycia do szkoły – powiedziała Ginny, po
której słowach wszyscy zaczęli się śmiać. Po chwili znów wtrącił się Harry.
- Z kim trzeba o tym porozmawiać
?
- Wszystko załatwia się z
dyrektorem szkoły.
- Ale skoro Snake nie
żyje, to kto teraz dowodzi szkołą ? Chyba nie Carrowie ?!
- Nie, oni zginęli. Ale
nawet jeśli by przeżyli, to Ministerstwo złapałoby ich. Przecież byli
śmierciożercami. Poza tym, nie czytałeś gazety ? – Ron wstał, wyjął z szuflady „Proroka
Codziennego” i rzucił Harry’emu na nogi. Chłopak rozwinął go i przeczytał
wielki nagłówek na pierwszej stronie „Nowy dyrektor Hogwartu” , a pod nim duże
zdjęcie kobiety w czarnej szacie i kapeluszu, stojącej przy mównicy Dumbledore’a
i machającej do obiektywu.
- Minerwa Mcgonagall !
Wiem, że krótki rozdział, ale chodziło głównie o jedną informację. Obiecuję, że następny (czwarty) rozdział będzie dłuższy nawet od pierwszego, ale wstawię go dopiero w niedzielę. Chyba, że cudem uda mi sie go napisać do jutra. ; )
Komentujcie, krytykujcie, to naprawdę mi pomaga w poprawianiu mojej jakości pisania.
P.S. Chcecie następnego mema ? : D
fajny, ale pisze się Snape nie Snake
OdpowiedzUsuńSorry, literówka. ; D
OdpowiedzUsuń