Cały czerwiec minął im spokojnie i
całkiem inaczej niż w czasie ostatnich siedmiu lat. Nie rozważali już
wszystkich możliwych opcji zabicia Voldemorta, tylko bawili się. Po prostu się
ze sobą bawili.
Nadszedł ten długo wyczekiwany
lipcowy dzień. Harry właśnie schodził schodami, kiedy przypomniał sobie, co
dzisiaj będzie się działo. Co prawda,
mówił państwu Weasley, aby nie robili mu żadnej dużej imprezy. Chyba wzięli
jego słowa na poważnie i był im za to bardzo wdzięczny. Osiemnaste urodziny
chciał spędzić w swoim pokoju razem z przyjaciółmi i Ginny. W końcu zmarnowali
tyle czasu …
Kiedy wszedł do kuchni ogarnęła nim
wielka radość. Wszyscy już tam byli, ubrani w kolorowe czapeczki z pomponami,
śpiewający „Sto lat”. W powietrzu latały setki błyszczące się konfetti, dlatego
Harry z trudem dostrzegł wielki plakat na ścianie za stołem. Przedstawiał on
jego w czasie bitwy, a raczej już po niej, bo wszyscy w tle byli zadowoleni.
Obraz poruszał się, co chwilę pojawiały się z nikąd litery, układające się w
słowa „Wszystkiego Najlepszego”. Później dostrzegł wielką kulę wiszącą nad
stołem. Obracała się ona wokół własnej osi, a obok niej magicznie wisiał kij
bejsbolowy.
- No rozwal ją! – krzyknął
Ron.
Harry posłusznie wziął kij
do reki. Wszyscy tam obecni natychmiast umilkli, konfetti też zniknęło. Wziął
wielki zamach i uderzył z całej siły w pudełko . Nie wiedział, co tam jest i
szczerze mówiąc trochę się tego bał. Żyją w magicznym świecie ; z pudełka o
objętości 1 m sześć ścienny może wyjść
ogr mierzący 5 m wysokości.
Lecz z wielkiej, czerwonej i
błyszczącej się kuli nie wyszło żadne niespotkane jeszcze przez niego zwierzę z
zębami ostrymi jak noże i cuchnącym oddechem, tylko różnej wielkości
pudełeczka. Mógł się domyślić, że były to prezenty urodzinowe. Wszystkie
łagodnie opadły na stół.
W tym samym momencie przez otwarte
okno kuchni wleciała Hedwiga i opadła między podarunkami. Wyglądała na bardzo
zmęczoną, musiała przebyć długą drogę. Harry sięgnął po list, który był
przywiązany do jej nóżki czerwoną wstążeczką, od razu rozpoznał od kogo on
jest. Koperta wyrwała się z jego rąk w momencie, kiedy chciał ją rozerwać i
zawisła w powietrzu. Na miejscu pieczątki Hogwartu pojawiły się usta, a nad
nimi para oczu.
- Ja, oficjalny dyrektor
Hogwartu, Minerwa Mcgonagall, składam Tobie, Harry’emu Potterowi
najserdeczniejsze życzenia z okazji
urodzin. Uprzedzam, że dokładnie za 28 sekund zjawię się w domu u państwa
Weasley. – kiedy koperta skończyła mówić zniknęła i został po niej tylko dym.
- Harry, czego może chcieć
Mcgonagall ? – zapytał Ron.
- Nie wiem, ale to jest
dobra okazja, żeby porozmawiać z nią o powrocie do szkoły.
W całym domu rozległ się
głośny huk dobiegający z salonu. Wszyscy tam poszli.
- Profesor Mcgonagall . –
zawołał uradowana Hermiona.
- Witajcie. Och, Molly,
Arturze, przepraszam za to najście bez uprzedzenia, ale pomyślałam sobie, że
dobrze byłoby przyjść właśnie w urodziny Harry’ego.
- Nic nie szkodzi,
Minerwo. Może zaparzyć ci herbatki ? – powiedziała łagodnym głosem pani
Weasley.
- Nie, dziękuję.
Chciałabym raczej porozmawiać na osobności z Harrym, Ronem i Hermioną. Ginny,
ty oczywiście wracasz do szkoły, prawda ?
- Tak, jasne. Na siódmy
rok. – rzekła rudowłosa dziewczyna i wyszła z pokoju z resztą rodziny.
Trójka przyjaciół wraz z
Mcgonagall usiadła na fotelach.
- Co panią do nas
sprowadza, pani Mcgonagall ?
- Hermiono, mam wam do
powiedzenia dwie rzeczy. Po pierwsze, chciałam wam serdecznie pogratulować. Nie
chcę was zamęczać pytaniami o to, jak to zrobiliście, to z pewnością bardzo
trudne wracać do takich wydarzeń. Byliście bardzo dzielni i jestem z was
niesamowicie dumna. Mimo tak młodego wieku zrobiliście o wiele więcej niż
dotychczasowi najpotężniejsi czarodzieje na świecie. Harry, poszedłeś do
Zakazanego Lasu i wystawiłeś się na śmierć. Chciałeś oddać za nas wszystkich
życie … Po prostu to, co zrobiłeś jest piękne. -
- Nie dałbym rady na pewno
bez moich przyjaciół. Pani też mi bardzo pomogła. Nie zwątpiła pani we mnie i
również narażała się, aby mi pomóc.
- Potter … No ale dosyć
już tego użalania się, jeszcze będziemy mieli dużo czasu na to. Przyszłam tu w
określonym celu. Myśleliście już nad powrotem do Hogwartu ? Nie wróciliście na
siódmy rok nauki do szkoły. Oczywiście powód tego jest ogromny i nie ma
wątpliwości, że macie szansę go powtórzyć. Nie ukrywam również, że chciałabym
znów was widzieć w zamku.
- Tak, niedawno o tym
myśleliśmy i postanowiliśmy wrócić do Hogwartu. Voldemorta już nie ma, ale mogą
pojawić się jeszcze śmierciożercy i przyda się każde nowe zaklęcie.
- Chociaż dla Hermiony nie
będzie to nic nowego. – zażartował Ron.
- Dziękuję Ron, ale i tak
nie zmienię swojej decyzji.
Harry nie był pewny czy
śmierciożercy jeszcze będą chcieli go zabić. Nie mają teraz swojego władcy,
Voldemorta, ani Bellatrix i byłoby to zbyt ryzykowne, atakować go. Przecież
Harry jest teraz Panem Śmierci.
- Oczekiwałam od was
takiej odpowiedzi – ciągnęła dalej profesorka – Jest jeszcze jedna sprawa …
Dumbledore, przed moją wizytą tutaj, powiedział, że nie chciał obciążać Cię,
Harry, obowiązkami prefekta naczelnego. Miałeś wtedy wiele problemów z
Voldemortem. Teraz jednak, kiedy już go nie ma, poprosił mnie, abym mianowała
prefektami naczelnymi szkoły znów Rona, Hermionę oraz Ciebie. W pełni popieram
jego decyzję, uważam że nikt lepiej nie będzie potrafił władać szkołą wraz ze
mną. Oczywiście, jeśli się zgadzacie.
Przyjaciele wymienili
między sobą znaczące spojrzenia. Tyle się wydarzyło, ledwo wraca do szkoły, a
do tego ma być prefektem ? W sumie, na piątym roku miał żal do Dumbledore’a, że
nim nie był . I do tego profesor Mcgonagall zależy na tym … Harry postanowił
się zgodzić.
- Zgadzamy się –
powiedziała za wszystkich Hermiona.
- Wspaniale ! W takim
razie, myślę, że nie mamy już żadnych ważnych spraw do omówienia. – w tym momencie
wstała, a za jej przykładem cała trójka i razem wyszli z pokoju, skierowali się
do kuchni, gdzie siedzieli reszta Weasley’ów.
- Molly, Arturze, myślę,
że na mnie już czas.
- Nie zostaniesz jeszcze
na śniadanie ? Harry ma dzisiaj przecież urodziny.
- Wybacz Arturze, ale mam
jeszcze dużo spraw do załatwienia związanego z ochroną Hogwartu. Podczas bitwy
wszystkie zaklęcia ochronne zostały unicestwione. Harry, jeszcze raz
wszystkiego najlepszego. Do zobaczenia w szkole.
- Do widzenia, profesor
Mcgonagall.
Odpowiedziała chórem
rodzina. Kuchnię wypełnił trzask teleportacji.
Myślę, że rozdział nie najgorszy. A jakie jest wasze zdanie ? : )