niedziela, 28 września 2014

Rozdział 13

Miłego czytania :)
__________________________________________________________________________
-Em, cześć.
Ron zerwał się na nogi, odwrocił i spojrzał Harry'emu prosto w oczy. Na jego twarzy widniała nieudawana radość.
- Harry! Stary, nareszcie! - Podszedł, a właściwie podbiegł do niego i przywitał się. - Nawet nie wiesz, ile osób Cię wyczekuje!
- Dlaczego mnie nie odwiedziłeś? - spytał ponuro.
Ron spoważniał. Cała radość z niego wyparowała.
- To nie jest tak jak myślisz.
- Wiesz co? Myślałem, że jesteśmy kumplami. Tymczasem ja leżałem w szpitalu, a ty nawet nie raczyłeś przyjść mnie odwiedzić. Ani razu.
- Wszystko ci wytłumaczę.
Nie słuchał go. Musiał wyrzucić z siebie wszystko to, o czym myślał przez ostatnie dni.
- Codziennie na was czekałem. Codziennie miałem nadzieję, że wreszcie was zobaczę, porozmawiam z wami. Był atak na pociąg, straciłem przytomność, a potem przez tydzień nie widziałem ani Ciebie, ani Hermiony. Tymczasem wy siedzieliście sobie tutaj i rozmawialiście Bóg wie o czym, a ja leżałem tam i się o was martwiłem, cholernie się martwiłem! Nie miałem pojęcia, czy coś wam jest, czy jesteście ranni, czy w ogóle żyjecie! - ostatnie słowo krzyknął najgłośniej jak potrafił, aby całkowicie ulżyć swojej złości. Pierwszoroczniak, dzięki któremu tu wszedł, teraz przerażony czmychnął obok Harry'ego do wyjścia. Ron też wyglądał na lekko przestraszonego.
- Nie pomyślałem, że to tak może wyglądać z twojej strony... - zaczął.
- No jasne, że nie, bo po co myśleć co może czuć ktoś inny! - przerwał mu Harry. - Ja natomiast myślałem! Myślałem, że razem z Hermioną przyjdziecie zobaczyć jak się czuję, czy stało mi się coś poważnego! A w ogóle dlaczego jej tu nie ma, a ty jesteś? Przecież zajęcia macie w tym samym czasie.
- Hermiony nie ma. - odrzekł Ron sucho.
- No przecież widzę, że jej tu nie ma, dlatego się pytam gdzie jest.
- Jej tu nie ma. Nie ma jej w Hogwarcie.
Serce Harry'ego przyśpieszyło.
- Jak to nie ma jej w Hogwarcie? Ron, czy ona..- zapytał słabo.
- Nie, Hermionie nic nie jest. Jej rodzice zostali zaatakowani przez śmierciożerców.
- Co takiego?!
- Do ich mieszkania weszło pięciu śmierciożerców - kontynuował Ron. - Torturowali ich, ale musieli się szybko połapać, że oni nie wiedzą o co chodzi. No bo przecież, Hermiona wyczyściła im pamięć. - Tak, on doskonale o tym pamięta. O nie udanej próbie przywrócenia im tej pamięci również. - Przenieśli ich do Świętego Munga, a Hermiona uparła się, że chce być przy nich, chociaż w tej sytuacji to trochę bez sensu. Dostała pozwolenie od Mcgonagall. No i nie ma jej od tygodnia.
Harry czuł wiele naraz. Było mu przykro, z powodu napaści na rodziców Hermiony, wiedział, że po części jest za to odpowiedzialny. Przerażały go czyny, których Voldemort dokonał w najbliższym czasie. Ale najbardziej w tej chwili było mu wstyd, za to co powiedział Ronowi. Jednak nadal nie wiedział, czemu Ron go nie odwiedzał.
- Przykro mi. Ale nadal nie rozumiem dlaczego ty do mnie nie przyszedłeś.
- Z początku protestowałem, nie chciałem, żeby Hermiona tam jechała. No ale wiesz jaka ona jest, jak już coś postanowi, to decyzji nie zmieni. No więc pojechałem z nią. Dopiero dzisiaj rano wróciłem.
- A kiedy ona wróci?
- Tego nie wiem. Chyba nawet ona sama nie wie. Wątpię, żeby siedziała tam aż wyzdrowieją. To może nie być takie łatwe. Z tego co słyszałem, są w poważnym stanie.
No to Harry wiedział teraz już wszystko. Jeśli mógł powiedzieć, że w szpitalu czuł się źle, to teraz czuje się na prawdę podle. Nie taką prawdę chciał usłyszeć.
- Przepraszam. Za to, co ci powiedziałem. - mruknął nie pewnie. Nie chciał kolejnej kłótni z przyjacielem, którego tak bardzo teraz potrzebuje. Tym bardziej, że nie miałaby ona sensu. Bo nie ma powodu, dla którego miałby być zły na Rona. Robił wszystko, żeby jak najbardziej wspierać Hermionę, którą tak bardzo kocha. Harry też ją kocha. Choć teraz coraz bardziej myśli, że to zwykła, przyjacielska miłość.




Od następnego dnia musiał zacząć uczęszczać na lekcje. Mimo, że nie było go tylko jeden tydzień, miał mnóstwo zaległości i stertę prac domowych. To ostatni rok nauki i tak, jak było trzy lata temu przed sumami, tak samo teraz nauczyciele ciągle przypominają wszystkim uczniom, że w tym roku będą zdawać owutemy. Harry chciał w przyszłości zostać aurorem, a do tego są potrzebne najwyższe wyniki. Nie może więc teraz nie przykładać się do nauki.
Harry, jak już mu wcześniej powiedziała Ginny, oprócz czterech podstawowych przedmiotów musi wybrać jeszcze dodatkowe trzy. Nie mógł się zdecydować, więc wybrał po prostu to co Ron. Już wcześniej kierował się tą ideą: "Jeśli nie będę sobie z tym radził, przynajmniej będę miał Rona". Na swoim tygodniowym planie miał rozpisane Zaklęcia, Obronę Przed Czarną Magią, Eliksiry, Transmutację, Zielarstwo, Opiekę Nad Magicznymi Zwierzętami i Mugoloznawstwo. Sam wychował się wśród mugoli, ale Ron upierał się, że bardzo chce poznać wszystko co związane z ich światem. Harry jednak był zdania, że Ron wybrał to ze względu na Hermionę. W tym roku nastąpiły pewne zmiany w kadrze nauczycielskiej. OPCM nauczał teraz profesor Rory Strickos, a Mugoloznawstwo Elizabeth Veroijos. Poprzednia nauczycielka z dnia na dzień znikła i nikt nadal nie wie co się z nią stało. A jeśli czegoś nie można w racjonalny sposób wyjaśnić, to znaczy, że stoi za tym Voldemort.
W piątek profesor Mcgonagall poprosiła Harry'ego po lekcji, aby zaniósł jakiś eliksir do pani Pomfrey. Chcąc, nie chcąc Harry ruszył w stronę Skrzydła Szpitalnego. Kiedy przechodził obok łóżka wciąż zakrytego kotarą, wzrosła w nim ciekawość. Zapomniał dowiedzieć się, kto tam leży. Gdy spytał o to pielęgniarkę, ta zmierzyła go surowym wzrokiem i stanowczo odmówiła udzielania informacji o pacjencie. Jedynym sposobem, było spytanie o to Seamusa. On przecież na pewno wie, kto tam jest. Harry nie dostrzegał problemu w rozmowie z Seamusem, w końcu nie pokłócili się o nic. Po prostu nie mieli o czym rozmawiać. Tak przynajmniej sobie wmawiał.
Wieczorem, kiedy uporał się już z esejem dla profesora Flitwicka, podszedł do Finnigana i poprosił go o rozmowę. Zgodził się bez najmniejszego wahania. Widocznie, nie chciał kłótni.I dobrze, bo Harry też nie.
- No więc o co chodzi? - zapytał Seamus rozsiadając się na fotelu.
- Chciałbym się dowiedzieć kim jest ta dziewczyna, która wciąż leży w szpitalu. Pomyślałem, że ty możesz mi to powiedzieć. Kiedy poprzednio rozmawialiśmy, wyrażałeś się o niej tak, jakbyś ją znał.
- O tak, znam ją bardzo dobrze. To dziewczyna z szóstego roku, też jest w Gryffindorze. Podczas ataku któryś z śmierciożerców posłał we mnie zaklęcie. Jena obroniła mnie, przyjęła na siebie jego całą moc.
- Jena?
- Tak się nazywa. Jena Scray. Niesamowita dziewczyna. - Seamus lekko się uśmiechnął.
W Harry'm wzmogła ciekawość.
- Jak ona się czuje?
- Już chyba dochodzi do siebie. Miała tak zmasakrowane ciało, że poważnie zastanawiali się czy nie zabrać jej do Munga, ale ostatecznie została tutaj. Zakryli ją kotarą, właśnie ze względu na jej wygląd. Chyba nie każdy mógł by to znieść.
Harry próbował sobie wyobrazić szesnastoletnią dziewczynę ze zniszczonym ciałem to tego stopnia, że uczniowie nie mogli tego widzieć. Przeszedł go dreszcz.
- A czy.. będzie później wyglądać.. no wiesz..
- Normalnie? Tego nie wiadomo. Jest na to szansa i mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało. Niedługo się o tym przekonamy. Odzyskała już przytomność i dzisiaj z nią rozmawiałem. Pani Pomfrey powiedziała, że jeśli wszystko będzie szło dobrze, w następnym tygodniu wróci już do normalnego życia.
- Mam nadzieję. Dzięki.
Później wszystko, czego dowiedział się od Seamusa, przekazał Ronowi. Był aż nadto zdziwiony, że Ron tak bardzo się tym przejął. Usłyszał od niego serię przekleństw na temat śmierciożerców, a nawet samego Voldemorta. To było dziwne, bo jak twierdził Ron, nigdy nie słyszał o tej dziewczynie.


Cały następny tydzień minął spokojnie. To był pierwszy rok, podczas którego Harry tak dobrze czuł się w Hogwarcie. Nie musiał znosić szeptów na jego temat, krzywych spojrzeń czy otwartych, głośnych drwin. Ludzie rozmawiali z nim normalnie, tak, jakby był zwykłym osiemnastolatkiem. Już od dawna marzył o takim traktowaniu.
Nie wszystko się jednak zmieniło. Od czasu do czasu, kiedy miał wolny czas, razem z Ronem głośno myśleli o Voldemorcie. O wizjach, które nawiedziły Harry'ego podczas wakacji. O ataku na pociąg. No bo przecież nie mógł być to zwykły wybryk samotnych i osłabionych po stracie Pana śmierciożerców. W tym na pewno chodziło o coś większego. Może Voldemort próbuje mu coś przekazać? Ale co?
Jego głowę coraz częściej zaprzątały również myśli o poranionej dziewczynie ze szpitala. Martwił się o jej stan zdrowia, ponieważ leży tam już dwa tygodnie. Skoro jednak Seamus mówił, że odzyskała przytomność, to może już niedługo będzie miał okazję ją poznać.
Ten dzień nadszedł szybciej niż się tego spodziewał.
- Jestem Jena. - przedstawiła się dziewczyna wyciągając do niego rękę.
Jena była średniego wzrostu, z prostymi brązowymi włosami sięgającymi do piersi. Miała ciemnobrązowe oczy i nieskazitelnie jasną, gładką skórę. Ubrana była w długie czarne spodnie i pomarańczową bluzkę na krótki rękawek.
- Ron Weasley, miło mi.
- A ja Harry. Harry Potter. - odpowiedział ściskając lekko jej wyciągniętą dłoń.
- Taak, coś tam chyba o tobie słyszałam. - kiedy się uśmiechała jej zęby błyszczały niespotykaną bielą. Musiał przyznać, że poznał piękną dziewczynę. Aż dziw, że wcześniej jej nie zauważył.
- Całkiem możliwe. Jak się czujesz?
- Och, pani Pomfrey na prawdę przeszła samą siebie! Zostały mi tylko trzy małe blizny - powiedziała z radością. - A jak z Tobą? Seamus mi mówił, że też nieźle oberwałeś.
- To nic takiego. Poleżałem trochę i mi przeszło - nie wiedział co może więcej powiedzieć, więc zamilknął.
Po krótkiej chwili Jena pożegnała się z nimi i odeszła, a Harry i Ron ruszyli w stronę piątego piętra, gdzie zaraz mięli rozpocząć lekcję mugoloznawstwa.
- Ej, Harry. Co o niej sądzisz? - Harry spojrzał na Rona nie wiedząc o co mu chodzi, więc dodał - O Jenie.
- Ach, o niej. No nie wiem, wydaje się miła i całkiem ładna - nie wiedział czemu, ale mówienie o tej dziewczynie sprawiało mu dziwną trudność.
- Całkiem ładna? Stary, to przecież mega laska! Nie dziwię się, że Seamus tak ciągle za nią lata..
- Mam później powtórzyć Hermionie to co powiedziałeś? - zaśmiał się Harry.
- A tylko spróbuj.