niedziela, 28 września 2014

Rozdział 13

Miłego czytania :)
__________________________________________________________________________
-Em, cześć.
Ron zerwał się na nogi, odwrocił i spojrzał Harry'emu prosto w oczy. Na jego twarzy widniała nieudawana radość.
- Harry! Stary, nareszcie! - Podszedł, a właściwie podbiegł do niego i przywitał się. - Nawet nie wiesz, ile osób Cię wyczekuje!
- Dlaczego mnie nie odwiedziłeś? - spytał ponuro.
Ron spoważniał. Cała radość z niego wyparowała.
- To nie jest tak jak myślisz.
- Wiesz co? Myślałem, że jesteśmy kumplami. Tymczasem ja leżałem w szpitalu, a ty nawet nie raczyłeś przyjść mnie odwiedzić. Ani razu.
- Wszystko ci wytłumaczę.
Nie słuchał go. Musiał wyrzucić z siebie wszystko to, o czym myślał przez ostatnie dni.
- Codziennie na was czekałem. Codziennie miałem nadzieję, że wreszcie was zobaczę, porozmawiam z wami. Był atak na pociąg, straciłem przytomność, a potem przez tydzień nie widziałem ani Ciebie, ani Hermiony. Tymczasem wy siedzieliście sobie tutaj i rozmawialiście Bóg wie o czym, a ja leżałem tam i się o was martwiłem, cholernie się martwiłem! Nie miałem pojęcia, czy coś wam jest, czy jesteście ranni, czy w ogóle żyjecie! - ostatnie słowo krzyknął najgłośniej jak potrafił, aby całkowicie ulżyć swojej złości. Pierwszoroczniak, dzięki któremu tu wszedł, teraz przerażony czmychnął obok Harry'ego do wyjścia. Ron też wyglądał na lekko przestraszonego.
- Nie pomyślałem, że to tak może wyglądać z twojej strony... - zaczął.
- No jasne, że nie, bo po co myśleć co może czuć ktoś inny! - przerwał mu Harry. - Ja natomiast myślałem! Myślałem, że razem z Hermioną przyjdziecie zobaczyć jak się czuję, czy stało mi się coś poważnego! A w ogóle dlaczego jej tu nie ma, a ty jesteś? Przecież zajęcia macie w tym samym czasie.
- Hermiony nie ma. - odrzekł Ron sucho.
- No przecież widzę, że jej tu nie ma, dlatego się pytam gdzie jest.
- Jej tu nie ma. Nie ma jej w Hogwarcie.
Serce Harry'ego przyśpieszyło.
- Jak to nie ma jej w Hogwarcie? Ron, czy ona..- zapytał słabo.
- Nie, Hermionie nic nie jest. Jej rodzice zostali zaatakowani przez śmierciożerców.
- Co takiego?!
- Do ich mieszkania weszło pięciu śmierciożerców - kontynuował Ron. - Torturowali ich, ale musieli się szybko połapać, że oni nie wiedzą o co chodzi. No bo przecież, Hermiona wyczyściła im pamięć. - Tak, on doskonale o tym pamięta. O nie udanej próbie przywrócenia im tej pamięci również. - Przenieśli ich do Świętego Munga, a Hermiona uparła się, że chce być przy nich, chociaż w tej sytuacji to trochę bez sensu. Dostała pozwolenie od Mcgonagall. No i nie ma jej od tygodnia.
Harry czuł wiele naraz. Było mu przykro, z powodu napaści na rodziców Hermiony, wiedział, że po części jest za to odpowiedzialny. Przerażały go czyny, których Voldemort dokonał w najbliższym czasie. Ale najbardziej w tej chwili było mu wstyd, za to co powiedział Ronowi. Jednak nadal nie wiedział, czemu Ron go nie odwiedzał.
- Przykro mi. Ale nadal nie rozumiem dlaczego ty do mnie nie przyszedłeś.
- Z początku protestowałem, nie chciałem, żeby Hermiona tam jechała. No ale wiesz jaka ona jest, jak już coś postanowi, to decyzji nie zmieni. No więc pojechałem z nią. Dopiero dzisiaj rano wróciłem.
- A kiedy ona wróci?
- Tego nie wiem. Chyba nawet ona sama nie wie. Wątpię, żeby siedziała tam aż wyzdrowieją. To może nie być takie łatwe. Z tego co słyszałem, są w poważnym stanie.
No to Harry wiedział teraz już wszystko. Jeśli mógł powiedzieć, że w szpitalu czuł się źle, to teraz czuje się na prawdę podle. Nie taką prawdę chciał usłyszeć.
- Przepraszam. Za to, co ci powiedziałem. - mruknął nie pewnie. Nie chciał kolejnej kłótni z przyjacielem, którego tak bardzo teraz potrzebuje. Tym bardziej, że nie miałaby ona sensu. Bo nie ma powodu, dla którego miałby być zły na Rona. Robił wszystko, żeby jak najbardziej wspierać Hermionę, którą tak bardzo kocha. Harry też ją kocha. Choć teraz coraz bardziej myśli, że to zwykła, przyjacielska miłość.




Od następnego dnia musiał zacząć uczęszczać na lekcje. Mimo, że nie było go tylko jeden tydzień, miał mnóstwo zaległości i stertę prac domowych. To ostatni rok nauki i tak, jak było trzy lata temu przed sumami, tak samo teraz nauczyciele ciągle przypominają wszystkim uczniom, że w tym roku będą zdawać owutemy. Harry chciał w przyszłości zostać aurorem, a do tego są potrzebne najwyższe wyniki. Nie może więc teraz nie przykładać się do nauki.
Harry, jak już mu wcześniej powiedziała Ginny, oprócz czterech podstawowych przedmiotów musi wybrać jeszcze dodatkowe trzy. Nie mógł się zdecydować, więc wybrał po prostu to co Ron. Już wcześniej kierował się tą ideą: "Jeśli nie będę sobie z tym radził, przynajmniej będę miał Rona". Na swoim tygodniowym planie miał rozpisane Zaklęcia, Obronę Przed Czarną Magią, Eliksiry, Transmutację, Zielarstwo, Opiekę Nad Magicznymi Zwierzętami i Mugoloznawstwo. Sam wychował się wśród mugoli, ale Ron upierał się, że bardzo chce poznać wszystko co związane z ich światem. Harry jednak był zdania, że Ron wybrał to ze względu na Hermionę. W tym roku nastąpiły pewne zmiany w kadrze nauczycielskiej. OPCM nauczał teraz profesor Rory Strickos, a Mugoloznawstwo Elizabeth Veroijos. Poprzednia nauczycielka z dnia na dzień znikła i nikt nadal nie wie co się z nią stało. A jeśli czegoś nie można w racjonalny sposób wyjaśnić, to znaczy, że stoi za tym Voldemort.
W piątek profesor Mcgonagall poprosiła Harry'ego po lekcji, aby zaniósł jakiś eliksir do pani Pomfrey. Chcąc, nie chcąc Harry ruszył w stronę Skrzydła Szpitalnego. Kiedy przechodził obok łóżka wciąż zakrytego kotarą, wzrosła w nim ciekawość. Zapomniał dowiedzieć się, kto tam leży. Gdy spytał o to pielęgniarkę, ta zmierzyła go surowym wzrokiem i stanowczo odmówiła udzielania informacji o pacjencie. Jedynym sposobem, było spytanie o to Seamusa. On przecież na pewno wie, kto tam jest. Harry nie dostrzegał problemu w rozmowie z Seamusem, w końcu nie pokłócili się o nic. Po prostu nie mieli o czym rozmawiać. Tak przynajmniej sobie wmawiał.
Wieczorem, kiedy uporał się już z esejem dla profesora Flitwicka, podszedł do Finnigana i poprosił go o rozmowę. Zgodził się bez najmniejszego wahania. Widocznie, nie chciał kłótni.I dobrze, bo Harry też nie.
- No więc o co chodzi? - zapytał Seamus rozsiadając się na fotelu.
- Chciałbym się dowiedzieć kim jest ta dziewczyna, która wciąż leży w szpitalu. Pomyślałem, że ty możesz mi to powiedzieć. Kiedy poprzednio rozmawialiśmy, wyrażałeś się o niej tak, jakbyś ją znał.
- O tak, znam ją bardzo dobrze. To dziewczyna z szóstego roku, też jest w Gryffindorze. Podczas ataku któryś z śmierciożerców posłał we mnie zaklęcie. Jena obroniła mnie, przyjęła na siebie jego całą moc.
- Jena?
- Tak się nazywa. Jena Scray. Niesamowita dziewczyna. - Seamus lekko się uśmiechnął.
W Harry'm wzmogła ciekawość.
- Jak ona się czuje?
- Już chyba dochodzi do siebie. Miała tak zmasakrowane ciało, że poważnie zastanawiali się czy nie zabrać jej do Munga, ale ostatecznie została tutaj. Zakryli ją kotarą, właśnie ze względu na jej wygląd. Chyba nie każdy mógł by to znieść.
Harry próbował sobie wyobrazić szesnastoletnią dziewczynę ze zniszczonym ciałem to tego stopnia, że uczniowie nie mogli tego widzieć. Przeszedł go dreszcz.
- A czy.. będzie później wyglądać.. no wiesz..
- Normalnie? Tego nie wiadomo. Jest na to szansa i mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało. Niedługo się o tym przekonamy. Odzyskała już przytomność i dzisiaj z nią rozmawiałem. Pani Pomfrey powiedziała, że jeśli wszystko będzie szło dobrze, w następnym tygodniu wróci już do normalnego życia.
- Mam nadzieję. Dzięki.
Później wszystko, czego dowiedział się od Seamusa, przekazał Ronowi. Był aż nadto zdziwiony, że Ron tak bardzo się tym przejął. Usłyszał od niego serię przekleństw na temat śmierciożerców, a nawet samego Voldemorta. To było dziwne, bo jak twierdził Ron, nigdy nie słyszał o tej dziewczynie.


Cały następny tydzień minął spokojnie. To był pierwszy rok, podczas którego Harry tak dobrze czuł się w Hogwarcie. Nie musiał znosić szeptów na jego temat, krzywych spojrzeń czy otwartych, głośnych drwin. Ludzie rozmawiali z nim normalnie, tak, jakby był zwykłym osiemnastolatkiem. Już od dawna marzył o takim traktowaniu.
Nie wszystko się jednak zmieniło. Od czasu do czasu, kiedy miał wolny czas, razem z Ronem głośno myśleli o Voldemorcie. O wizjach, które nawiedziły Harry'ego podczas wakacji. O ataku na pociąg. No bo przecież nie mógł być to zwykły wybryk samotnych i osłabionych po stracie Pana śmierciożerców. W tym na pewno chodziło o coś większego. Może Voldemort próbuje mu coś przekazać? Ale co?
Jego głowę coraz częściej zaprzątały również myśli o poranionej dziewczynie ze szpitala. Martwił się o jej stan zdrowia, ponieważ leży tam już dwa tygodnie. Skoro jednak Seamus mówił, że odzyskała przytomność, to może już niedługo będzie miał okazję ją poznać.
Ten dzień nadszedł szybciej niż się tego spodziewał.
- Jestem Jena. - przedstawiła się dziewczyna wyciągając do niego rękę.
Jena była średniego wzrostu, z prostymi brązowymi włosami sięgającymi do piersi. Miała ciemnobrązowe oczy i nieskazitelnie jasną, gładką skórę. Ubrana była w długie czarne spodnie i pomarańczową bluzkę na krótki rękawek.
- Ron Weasley, miło mi.
- A ja Harry. Harry Potter. - odpowiedział ściskając lekko jej wyciągniętą dłoń.
- Taak, coś tam chyba o tobie słyszałam. - kiedy się uśmiechała jej zęby błyszczały niespotykaną bielą. Musiał przyznać, że poznał piękną dziewczynę. Aż dziw, że wcześniej jej nie zauważył.
- Całkiem możliwe. Jak się czujesz?
- Och, pani Pomfrey na prawdę przeszła samą siebie! Zostały mi tylko trzy małe blizny - powiedziała z radością. - A jak z Tobą? Seamus mi mówił, że też nieźle oberwałeś.
- To nic takiego. Poleżałem trochę i mi przeszło - nie wiedział co może więcej powiedzieć, więc zamilknął.
Po krótkiej chwili Jena pożegnała się z nimi i odeszła, a Harry i Ron ruszyli w stronę piątego piętra, gdzie zaraz mięli rozpocząć lekcję mugoloznawstwa.
- Ej, Harry. Co o niej sądzisz? - Harry spojrzał na Rona nie wiedząc o co mu chodzi, więc dodał - O Jenie.
- Ach, o niej. No nie wiem, wydaje się miła i całkiem ładna - nie wiedział czemu, ale mówienie o tej dziewczynie sprawiało mu dziwną trudność.
- Całkiem ładna? Stary, to przecież mega laska! Nie dziwię się, że Seamus tak ciągle za nią lata..
- Mam później powtórzyć Hermionie to co powiedziałeś? - zaśmiał się Harry.
- A tylko spróbuj.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 12

Oto następny rozdział, dosyć krótki, ale obiecuję, że następny będzie dłuższy :D
Apeluję do was z tą prośbą jeszcze raz: piszcie komentarze! Dzięki nim dowiem się od was co jest nie tak i co mam zmienić, albo co jest dobre. No i  do tego będę wiedziała, czy ktoś w ogóle czyta :)

Dni mijały koszmarnie powoli. Nic się nie działo; nie rozmawiał z Seamusem od czasu tego incydentu z "najważniejszą osobą", nie dowiedział się nic nowego w sprawie Hermiony. Do tego noce spędzał bezsennie wpatrując się w kotarę zasłoniętego łóżka, próbując domyślić się, kto tam się znajduje. Kiedy zaczął łączyć ze sobą niektóre szczegóły, odczuwał nagły ból głowy. A gdy trafiała się noc, w której udało mu się zasnąć, dręczyły go koszmary.
Jedyna osoba, z którą rozmawiał w ciągu ostatnich dni to rudowłosa Ginny. Była u niego po kilka razy dziennie od momentu, w którym dowiedziała się o możliwych odwiedzinach. Kiedy przychodziła, podejmowali się neutralnych tematów. Harry dużo się od niej dowiedział;  przez ten rok obowiązkowo musi chodzić na cztery przedmioty, tj. Transmutacja, Eliksiry, Obrona Przed Czarną Magią i Zaklęcia. Z ostatnich dwóch był pewien, że dobrze sobie poradzi, po całym roku, gdy z przyjaciółmi byli zdani tylko na siebie. Ucieszył się w duchu na myśl, że do tych przedmiotów przygotowywać się raczej nie będzie musiał. Za to z wszystkich, które naucza się w Hogwarcie musi wybrać dodatkowo trzy. Jeszcze się nie zdecydował, które wybierze.
Każdej nocy wyczekiwał ranka z nadzieją, że ujrzy swoich najbliższych przyjaciół. Był bardzo ciekawy powodu, dla którego go nie odwiedzili, w końcu minęło już 5 dni... Potrafił zrozumieć to zachowanie ze strony Rona, ale Hermiona? Czy opuściłaby go  w takiej sytuacji? Może zrozumiała, że przyjaźń z nim naraża ją na niebezpieczeństwo?
Mimo wszystko, postanowił sobie, że podzieli się swoimi wątpliwościami z Ginny.
Pewnego dnia, kiedy razem z Ginny grał w Szachy Czarodziejów, do Skrzydła Szpitalnego przyszła profesor Mcgonagall.
- Poppy, mogę Cię prosić? Uczeń przewrócił się i chyba złamał nogę, dlatego boję się go tu przenosić. Chciałabym, żebyś na niego spojrzała - oznajmiła.
Pani Pomfrey rozejrzała się po sali, a na końcu utkwiła wzrok w Harry'm, najwyraźniej jakby zastanawiała się czy może go zostawić samego.
- Proszę iść, przypilnuję, żeby Harry nie uciekł pod pani nieobecność - powiedziała z uśmiechem Ginny.
Kiedy kobiety wyszły z sali,  Harry uznał, że jest to właściwy moment na tę rozmowę, zważywszy na nieobecność pielęgniarki i Seamusa, który wczoraj został wypisany.
- Ginny, co się dzieje z Hermioną? - zapytał wprost.
- Ron ci to wszystko najlepiej wyjaśni.
- Ron? Dlaczego Ron? Ginny, ja muszę wiedzieć czy coś jej się stało, zrozum, martwię się o nią!
- Już ci mówiłam, Ron ci to wyjaśni - powtórzyła cierpliwie.
- Niby jak ma to zrobić, skoro nawet nie raczy do mnie przyjść - mruknął pod nosem, ale Ginny dokładnie to usłyszała.
- On jest teraz zajęty, ale na pewno w najbliższym czasie porozmawiacie. A co do Hermiony.... - ale Ginny nie dokończyła, bo wróciła pani Pomfrey z chłopcem, o którym mówiła profesor Mcgongall i wyrzuciła ją z sali, mówiąc, że nowy pacjent potrzebuje odpoczynku. Harry prosił "Jeszcze tylko chwilkę!" , ale jak to pani Pomfrey - nie słuchała go.

W poniedziałek rano Harry obudził się w bardzo dobrym  nastroju. Nadszedł bowiem dzień opuszczenia Skrzydła Szpitalnego, w którym spędził równy tydzień. Równo o jedenastej przyszła do niego pani Pomfrey podając mu ostatnią dawkę przyjmowanego przez 7 dni eliksiru. Podziękował jej za opiekę i ruszył w kierunku drzwi. Był odcięty od wszystkiego co działo się w Hogwarcie przez pierwsze dni tego roku szkolnego, od kiedy pociąg z uczniami został zaatakowany. Martwił się o nich, ale odetchnął z ulgą, kiedy został poinformowany, że oprócz dziewczyny leżącej na wciąż zakrytym kotarą łóżku, odniósł największe obrażenia. Nadal jednak nie wiedział kim ta dziewczyna jest i obiecał sobie, że po wyjściu stamtąd dowie się coś o niej. I ten czas nadszedł.
Po weekendzie wszyscy uczniowie poszli dzisiaj na lekcje. Nie ma jeszcze południa, więc przez całą drogę do wieży Gryffindoru nie spotkał nikogo żywego. Nikogo ŻYWEGO, za to Prawie Bezgłowy Nick powitał go ze szczerym zachwytem.
Kiedy stanął przed portretem Grubej Damy zdał sobie sprawę, że nie zna hasła. Błagał strażniczkę przejścia, aby go ten jeden raz wpuściła bez hasła, choć wiedział, że jego wysiłki idą na marne. Po ataku na pociąg wszyscy na pewno znów stali się bardzo podejrzliwi.
Usiadł więc na pierwszym schodku mając nadzieję, że jakiś Gryfon całkowitym przypadkiem będzie tędy przechodził. Szczęście jednak mu tego dnia dopisywało, bo po około dziesięciu minutach do wieży przybiegł uczeń, którego Harry jeszcze nigdy w życiu nie widział, zapewne nowy pierwszoroczniak. Korzystając z tego, wsunął się za nim do pokoju.
Zamarł, kiedy zobaczył rudą czuprynę włosów wystająca zza oparcia fotela.

piątek, 1 sierpnia 2014

Odwieszenie bloga - powaracam! ~Rozdział 11~

  Witajcie! Dokładnie rok temu zawiesiłam tego bloga. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z upływu czasu. Teraz w wakacje znowu poczułam chęć do pisania, więc coś tam postanowiłam jeszcze wyskrobać. Od razu piszę, że nie wiem jak będzie z tym w ciągu roku szkolnego, ponieważ idę do drugiej klasy gimnazjum, a jestem z tych najlepszych uczniów, więc będę musiała się starać o oceny :D Mam jednak nadzieję, że chociaż w weekendy będę miała czas na pisanie. Do końca sierpnia codziennie będę pisała po kawałku. Rozdziały nie będą się pojawiać regularnie.
Mam nadzieję, że przez to zawieszenie nie straciłam całkiem czytelników i ktoś jednak będzie tu od czasu do czasu wchodził. Od tamtych wakacji na blogu nic a nic się nie działo, przybyło jednak ponad 3 000 wyświetleń. To mnie poruszyło, że mimo iż ja sama go nie odwiedzałam, został tyle razy wyświetlony przez ten czas. Dziękuję.
      



______________________________________________________________________________




          Otworzył oczy. Ujrzał biel, która swym intensywnym kolorem zmusiła go do zmrużenia oczu. Tym razem otwierał je powoli, dzięki czemu oczu przyzwyczaiły się do jasnej barwy.
          Postanowił podnieść się z miejsca. Nie wiedział, co dzieje się z jego ciałem, więc na początek spróbował unieść jedynie prawą rękę. Starał się z całej siły, napinał mięśnie, ale nic to nie dało. Powtórzył to kilka razy z lewą ręką, a następnie oby dwiema stopami. I nic. Nie mógł się poruszać.
- Wyluzuj trochę, zaraz przyjdzie pani Pomfrey i doprowadzi cię do porządku. - usłyszał głos po swojej prawej stronie. Czuł się strasznie skrępowany, wiedząc, że nie może zobaczyć kto do niego mówi, a w ostateczności bronić się przed napastnikiem. Chwila... "pani Pomfrey"? Czy to znaczy... Tak! Intensywnie wypuścił powietrze z płuc czując znaczną ulgę. Prawdopodobnie znajduje się w Skrzydle Szpitalnym, a ten głos... przecież to Seamus!
          Zgodnie ze słowami kolegi z Gryffindoru, przyszła Hogwarcka pielęgniarka i podała Harry'emu eliksir, który z trudnością przełknął ze względu na jego smak. Coś tak obrzydliwego miał w buzi na piątym roku, kiedy to natrafił na fasolkę o smaku smoczego łajna.
          Ciepło przeniknęło po jego ciele od czubka głowy, na której znajdowała się czarna czupryna, przez klatkę piersiową, do palców od stóp. Ostrożnie podniósł się na łóżku do pozycji siedzącej. Założył swoje okrągłe okulary, które z życzliwością podała mu pani Pomfrey i zobaczył jak ta znika w swoim gabinecie.
          Nagle z nikąd przez głowę przemknął mu obraz, oślepiające światło, krzyk...
- Seamus, co z resztą? - zapytał prędko i wbił spojrzenie w oczy kolegi. Ten wyraźnie posmutniał, od razu rozumiejąc o co mu chodzi, po czym opuścił głowę unikając spojrzenia Harry'ego.
- Nie jest za dobrze. - powiedział powoli.
- To znaczy? - dopytywał się, ciężko oddychając - Powiedz mi co się wtedy stało, tam w pociągu.
          Z wyczekiwaniem patrzył na siedzącego ze zwisającymi nogami, na sąsiednim łóżku gryfona. Widział, że waha się, czy opowiedzieć jemu tę historię. Długą chwilę, chłopiec znany w Hogwarcie z różnych eksplozji, patrzył się martwo w stały punkt na ścianie po jego prawej stronie. Po chwili Harry również przeniósł tam wzrok. Kolega nie patrzył na ścianę jak mu się zdawało, lecz na zasłonięte kotarą łoże szpitalnie, na którym zapewne znajdowała się poważnie ranna osoba.
- Twarda dziewczyna z niej - wybełkotał, a kąciki jego ust podniosły się minimalnie. Z powrotem patrzył na wybrańca. - Przyszli. Po ciebie Harry. Mieli zamiar przeszukać cały pociąg, do czasu kiedy jakiś Puchon postawił im się i rzucił na jednego ze śmierciożerców zaklęcie. I wtedy się zaczęło.
Zaatakowali pociąg, w którym znajdowały się setki niewinnych osób. Nawet o tym nie pomyślał, zadbał tylko o siebie, aby on i jego przyjaciele bezpiecznie znaleźli się na miejscu. A przecież wszyscy w Hogwarcie są jego przyjaciółmi...
- A czy on też tam był? Voldemort? - zapytał.
- Nie... - Seamusowi rozszerzyły się oczy - A mógł?
Świetnie, pomyślał. Kolejna rzecz, której nie zdążył przemyśleć. Przecież tylko garstka ludzi wie, że on powrócił. Całkiem bez sensu, bo wiedzą o tym ci, którzy mieli zapewnioną całkowitą ochronę. Głupota.
- Nie, chyba raczej nie.

Po około godzinie bezczynnego leżenia, do Skrzydła Szpitalnego przyszła dorosła czarownica, którą okazała się profesor Mcgonagall. Wyprostował się na łóżku przygotowany do poważnej rozmowy, lecz ona wyminęła go i pomknęła do pani Pomfrey. Po jakimś czasie wróciła z nią i weszła za kotarę jednego z łóżek szpitalnych. Wnioskując ze słów Seamusa, znajdowała się tam jakaś dziewczyna. Dziwne, jakoś podczas rozmowy z nim nie zainteresował się o kim mówi kolega. Powiedział, że jest silna... kogo miał na myśli? Harry mógł śmiało stwierdzić, że zna aż trzy dziewczyny, które są wyjątkowo silne, i nie chodzi tu o siłę fizyczną, tylko psychiczną, jest pewny, że Finniganowi również chodziło o to samo. Te dziewczyny to Luna, Ginny i Hermiona... Dostał olśnienia. Jak mógł być taki samolubny? Nawet nie pomyślał o żadnej z nich, czy nic im się nie stało! I do tego... poczuł narastającą panikę, kiedy przypomniał sobie, że w pociągu ostatnie co usłyszał to właśnie krzyk Hermiony.
Przez wspomnienie tej chwili, omal że nie stracił okazji do rozmowy z profesorką, gdyż ta kierowała się już do wyjścia.
- Pani profesor! - zawołał.
- Wybacz Potter, ale tak się składa, że akurat bardzo się śpieszę i nie mam czasu na rozmowę.
- Pani wybaczy, ale tak się składa, że akurat mnie to kompletnie nie obchodzi. - w tej chwili za bardzo bał się o swoją przyjaciółkę, aby myśleć nad wypływającymi z jego ust słowami.
Nie zwracał uwagi na zdziwioną minę Seamusa, zignorował naganę pani Pomfrey wobec jego zachowania. Teraz liczyła się tylko Hermiona i musiał dowiedzieć się, co się z nią stało.
Nie zważając na obolałe ciało, wstał i podszedł do profesorki.
- Proszę mi powiedzieć... co się stało z Hermioną. - błagał.
- Z panną Granger? - zapytała ze zdziwieniem.- Dlaczego miałoby jej się coś stać?
Dyrektor nic nie wie o rannej uczennicy? I do tego tak ważnej... Nie, to nie możliwe. Czyli Hermionie nic nie jest. Ale... w takim razie dlaczego wtedy tak strasznie krzyczała, w tym pociągu? Musiało jej się wtedy coś stać. I na pewno nie pomylił jej głosu z żadnym innym, nie po tylu latach wspólnego spędzania czasu. Wzdrygnął się, gdy poczuł na swoim ramieniu obca rękę.
- Panie Potter, proszę się położyć do łóżka. - to tylko pani Pomfrey odprowadza go do łoża szpitalnego, spod drzwi. Spod pustych drzwi, bo nauczycielki transmutacji już dawno nie ma w pomieszczeniu. Widocznie stał w jednym miejscu dłużej, niż trwały jego bezcelowe przemyślenia.
Nie potrzebował teraz jednak odpoczynku, ale informacji na temat brązowowłosej przyjaciółki, które rozwiałyby jego wątpliwości i okrutne przypuszczenia.
- Co się dzieje, Harry? - usłyszał głos po swojej prawej stronie.
Otworzył usta, aby burknąć coś niemiłego, kiedy pomyślał, że Seamus jest jak na razie jego jedynym informatorem i powierzycielem.
- To znaczy?
- Dlaczego nie wierzysz w to, że Hermionie nic nie jest?
- W pociągu ostatnie co usłyszałem to właśnie jej krzyk. - powiedział i odwrócił się w stronę kolegi. Wyczuł coś dziwnego w jego spojrzeniu. Jakby... rozbawienie?
- I co cię niby tak bawi?
- Voldemort nieźle pokręcił ci w głowie - na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech - Przecież to od razu nie musi znaczyć, że coś jej się stało.
- A co Twoim zdaniem mógł oznaczać jej krzyk? Może zadowolenie? - prychnął Harry z irytacją.
- Zadowolenie to nie... ale może przestraszyła się po prostu kiedy zobaczyła Cię upadającego na ziemię. Dobrze wiesz, jaka jest Hermiona.
No tak, o tym nie pomyślał. Ale nie mógł dać teraz satysfakcji Finniganowi, przyznając mu  rację. Poza tym nadal nie był całkowicie przekonany do tej opcji.
Seamus pokręcił głową.
- Zachowujesz się tak, jakbyś CHCIAŁ, aby jej się coś stało.
Przez dłuższą chwilę patrzył się tępo na swojego rozmówcę, próbując przetrawić jego słowa. Kiedy w końcu ich sens doszedł do niego, krzyknął:
- Ja chciałbym, żeby jej się coś stało?! Czyś Ty zwariował? Już raz doznała prawdziwego cierpienia i to właśnie z mojej winy. Nie wiesz jak to jest patrzeć na ból osoby, która jest dla Ciebie najważniejsza!
Już miał nadzieję, że to koniec ich rozmowy, kiedy Seamus spojrzał na niego z uwagą i powiedział:
- Myślałem, że to Ginny jest dla ciebie najważniejsza.
Harry, nie będąc pewien co właściwie powinien zrobić w tym momencie, odwrócił się od chłopca.

No to wpadłem, pomyślał.

________________________________________________________________________________

Każdy komentarz - z opinią pozytywną oraz negatywną (najlepiej uzasadnioną) - mile widziany! :)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Liebster Award

,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

No, a więc i ja zostałam nominowana przez Vivilisię. Dzięki :)

Pytania od Vivilisi :

1. Jak masz na imię?
Monika Anna

2. Do jakiej szkoły chodzisz?
We wrześniu idę do gimnazjum.

3. Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogowaniem?
Można powiedzieć, że czułam tzw. niedosyt po przeczytaniu ostatniej książki z serii Harry Potter, więc postanowiłam napisać dalsze przygody bohaterów. Jak narazie jest to mój jedyny blog, choć planuję stworzyć drugi.

4. Jakie książki to Twoje ulubione?
Harry Potter (cała seria),
Trylogia Igrzysk Śmierci,
Anielski Tort.

5. Najlepsza gra z dzieciństwa?
Chyba Monopoly :3

6. Jakie masz marzenie?
Banalne, a jednak: schudnąć.

7. Co lubisz robić, gdy nie ma nikogo w domu?
Przeważnie siedzę przy lapotpie :D

8. Uprawiasz jakieś sporty, jakie?
Regularnie nie, ale moim ulubionym jest siatkówka, koszykówka i badminton.

9. Gdzie chcesz pojechać w wakacje (jeżeli już tam byłaś to gdzie)?
Byle gdzie, ale ze znajomymi pod namiot *.*

10. W jakich gatunkach muzycznych gustujesz?
Słucham wszystkiego, co mi się podoba, nie ograniczam się do gatunków.

11. W jakiej miejscowości mieszkasz?
Wieś przy Koszalinie.

Moje nominacje
1. Hermiona Granger, droga do miłości http://we-r-2gether.blogspot.com/
2. Ginny Weasley i Harry Potter  http://ginny-harry-forever.blogspot.com/
3. Śmierć to dopiero początek  http://wildheartneverdie.blogspot.com/
4. Tylko przestań mnie kochać, uczucie między nami nie żyje   http://dracomiona.blogspot.com/
5. Ostatnia nadzieja  http://hope-my-love.blogspot.com/
6. Miłość boli, gdy druga osoba nie widzi tego, że kochasz http://sekretna-strona.blogspot.com/
7. Nowa znajomość  http://nowe-miejsce.blogspot.com/
8. Shine a light in the dark, let me see Where You Are  http://grentterlove.blogspot.com/
9. Smile, life is beautiful  http://smil3-lif3-is-b3autiful.blogspot.com/
10. Take me down to the paradise city  http://takemedowntotheparadisecityplease.blogspot.com/2013/06/rozdzia-xvii.html
11.  Best Holiday Ever  http://bestholidays-ever.blogspot.com/


Pytania ode mnie
1. Jak masz na drugię imię?
2. Co wolisz; książki czy filmy?
3. W jakim woj. mieszkasz?
4. Twój ulubiony kolor?
5. Kiedy założyłaś/eś bloga i co było tego powodem?
6. Piosenka z dzieciństwa?
7. Ile masz lat?
8. Jaki jest Twój ulubiony sport?
9. Masz chłopaka/dziewczynę?
10. Brunetka, blondynka czy ruda?
11. Twoja ulubiona książka?


______________________________________________
Polecam Ocenialnię Blogów Potterowskich. Sprawdź, co o Twoim blogu sądzą inni :)
http://ocenialnia-potterowskich-opowiadan.blogspot.com/

czwartek, 1 sierpnia 2013

Zawieszenie.

Zawieszam bloga!
Bardzo przepraszam, ale pod ostatnim rozdziałem każdy komentarz zawierał tekst "Pisz szybko". Chciałabym spełnić waszą prośbę i napisać szybko rozdział, ale to działa na tej zasadzie; muszę pisać szybko - nie mam weny, mam pisać kiedy chcę, bez nacisków - cały rozdział mam już w głowie. Dodatkowo muszę uporządkować rzeczy związane z Voldemortem, bo szczerze mówiąc to co wcześniej wymyśliłam jest do bani i teraz myślę co z nim zrobić. Oczywiście nie jest złym pomysłem jego powrót, bo to planowałam od początku i jestem zadowolona z mojego wyboru.
Nie wiem przez jaki czas blog nie będzie funkcjonował. Jeśli już ułożę dalsze przygody bohaterów, napiszę KILKA rozdziałów na zapas, myślę, że go z powrotem otworzę. Nie będę mówić konkretnej daty, bo jeśli jednak się nie wyrobię, będziecie mieć do mnie o to żal. A tego nie chcę.

No to do zobaczenia wkrótce ;c

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 10

Witaaaam po dwumiesięcznej przerwie. Na samym początku chciałam przeprosić za moją długą nieobecność. Byłam zajęta poprawianiem ocen na końcu roku no i spotkaniami z przyjaciółmi, których już raczej nie będę widywać, bo skończyłam szkołę. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i wybaczycie. ;)
Rozdział 10 już gotowy do opublikowania, sprawdzony przez moją korektorkę Patrycję Hry. Muszę się wam pochwalić, że prawie nie było żadnych błędów. :D
A tak na marginesie, co sądzicie o filmiku, który widnieje pod nagłówkiem bloga? Co prawda, nie jest zrobiony przeze mnie, ale się w nim zakochałam i oglądam go codziennie. < 33

Miłego czytania :)
________________________________________

          Już nigdy, przenigdy nie zobaczy ich... Nie zobaczy swoich najdroższych rodziców. Oczywiście będzie ich odwiedzała co jakiś czas, wykręcając się bólem zęba, aby tylko być przy nich, poczuć przy sobie ich obecność. Mimo to będzie to bardzo ciężko znosić. Posiadanie rodziców, którzy nie pamiętają własnego dziecka, jest jak ich brak, jakby nie żyli. Nie został nawet cień Hermiony w ich życiu, widziała to w oczach matki, ta przerażająca, wszechogarniająca pustka. Teraz wie, co czuł Harry, przez całe jedenaście lat, ona prędko zwariowałaby z takim uczuciem. Dziewczyna przynajmniej miała  wiele przyjaciół, którzy ją wspierali, a chłopak wychowywał się u wrednego dla niego wujostwa. Mimo to wyrósł na bardzo mądrego, przystojnego, a co najważniejsze odważnego i dobrego człowieka. Do tego myślał najpierw o innych, dopiero później przejmował się sobą, najbardziej potwierdziło to jego zachowanie podczas wojny. Weźmy na przykład sytuację, kiedy dowiedział się o cząstce Voldemorta żyjącej w nim. Tak bardzo bał się swojego wroga, samego umierania, a jednak zrobił to, by mogli pokonać go. "Zabijcie węża, wtedy zostanie tylko on sam". Ona nigdy nie zapomni tych słów. Słyszała w jego głosie tyle smutku i bólu, a jednocześnie poświęcenia. Te cechy są jednymi z wielu, które ich łączą. Naprawdę dużo rzeczy mają wspólnych, ale czy aby nie za dużo?
          
          Następnego dnia Hermiona obudziła się z bardzo dobrym humorem, co było dosyć dziwne zważając na jej położenie rodzinne, ale mądra Gryfonka obiecała sobie nie ronić więcej łez. Już w czasie wojny nauczyła się, że płakanie i użalanie się nad sobą jest tylko stratą czasu i na pewno nie pomaga w oswojeniu się z sytuacją, a wręcz przeciwnie - jeszcze bardziej pogłębia odczuwany smutek. Życie toczy się dalej i trzeba patrzeć w przyszłość, a nie "gdybać" na przeszłość.
          Przeciągnęła się z cichym pomrukiem na swoim łóżku, po czym spojrzała w prawą stronę i ujrzała łóżko pokryte błękitną pościelą. Spodziewała się tam nadal śpiącej rudowłosej przyjaciółki, jednak kiedy upewniła się, że jej tam nie ma, zdziwiła się. Ginny przeważnie wstawała z posłania dopiero kiedy Hermiona ją budziła. Czyżby zaspała? To chyba niemożliwe.
          Prawie podskakując podeszła do swojej wielkiej, brązowej szafy. Po długim czasie namysłu, co na siebie włożyć, wyjęła z garderoby jedną parę jeansów i swoją ulubioną bluzkę. Kupiła ją jeszcze w wakacje, kiedy razem z przyjaciółmi wybrała się do mugolskiego centrum handlowego. Była bardzo zadowolona ze swojego zakupu; bluzka była koloru jasnego beżu, z wspaniałymi, bufiastymi rękawami. Dekolt w serek doskonale eksponował jej nie najmniejsze piersi, które podtrzymywał czarny, średniej grubości pasek dołączony do nabytku.
          Po założeniu na siebie kreacji, ruszyła w kierunku łazienki. Wykonała podstawową toaletę poranną, a swoje bujne, kręcone loki upięła w ciasny kok. Od pewnego czasu codziennie się malowała, więc i również teraz podkreśliła swoje oczy czarną kredką, a na usta nałożyła malinowy błyszczyk. Dokładnie ten, którym tak bardzo fascynował się Harry przy ich pocałunku... Wybraniec był wtedy taki delikatny, z całą pewnością całował lepiej od Rona. Chwila, chwila... dlaczego ona w ogóle dopuszcza do siebie takie myśli? Miała o nim więcej nie myśleć, jeszcze się zakocha, a wtedy nie byłoby zbyt ciekawie. Tylko czy jeszcze nie jest za późno?
     Ruszyła w kierunku drzwi do swojego pokoju, aby po chwili znaleźć się na holu domu Weasley'ów. Ledwo zdążyła uchwycić oczami obraz, gdy poczuła, iż traci równowagę i upada na na szczęście miękki dywan, dzięki czemu zamortyzował upadek.
- Hermiono, przepraszam, zagapiłem się - powiedział pośpieszenie Harry, podając przyjaciółce rękę.
- Nie ma sprawy, nawet się nie obiłam - odpowiedziała i stanęła na nogi korzystając z proponowanej pomocy.
          Po chwili jednak, kiedy zobaczyła swojego przyjaciela od stóp do głów, oblała się szkarłatnym rumieńcem, Harry natomiast widząc szokujące spojrzenie dziewczyny, bez chwili zawahania zaczął się tłumaczyć. A miał z czego, ponieważ stał przed nią jedynie z krótkim, żółtym ręcznikiem owiniętym wokół pasa...
- Ja... po prostu... szedłem właśnie do łazienki i...
- I przypadkiem trafiłeś na mnie? - zapytała znacząco podnosząc prawą brew do góry - O czym ty myślałeś?
- O... o niczym. Naprawdę, proszę, uwierz mi.
- Jasne! - prychnęła - Nie tłumacz mi się z tego teraz. Zobaczymy, co na to powie Ginny!
- Ginny?
- No tak, Twoja dziewczyna, pamiętasz? Dość wysoka, szczupła, z ognistorudymi włosami...
- Och, przestań już. Pamiętam jeszcze jak wygląda - warknął.
- Myślę jednak, że jej twarz nabierze nowego grymasu, kiedy dowie się o pewnej rzeczy...
          Harry'emu szczęka opadła, a oczy wyglądały, jakby zaraz miały wyskoczyć z oczodołów. Hermiona miała niezły ubaw ze wszystkich jego min, mimo to, ta była najlepsza.
- Chyba nie masz zamiaru jej powiedzieć, co? Hermiona!
          Nie wytrzymała. Wybuchła głośnym śmiechem, ukazując swe nieskazitelnie białe zęby, a z jej czekoladowych oczu popłynęły łzy szczęścia. Hermiona otarła je rękawem i spojrzała na sztywnie stojącego przyjaciela. Na jego twarzy widniało zdziwienie, powoli przekształcające się w złość, a następnie śmiech.
- Ty... jesteś... - nie mógł znaleźć odpowiednich słów.
          Hermiona posłała Harry'emu najsłodszy uśmiech, na jaki było ją stać, po czym odwróciła się, założyła pasmo włosów, które wypadło z koka, za ucho i ruszyła w stronę schodów.
- Łazienka jest w drugą stronę - rzuciła.

                                                                 *        *       *

          Że też chciało mu się paradować po holu w samym ręczniku i do tego spotkać JĄ. Przecież mógł być to ktoś inny, na przykład Ginny. Skończyło by się pewnie na pocałunku i jej wspaniałym mruknięciu, natomiast Ron zignorowałby to. Państwo Weasley? Oni nie wchodzą na to piętro, całe jest na ich wyłączność. Przypadki coraz bardziej ich ze sobą napotykają.

          Wreszcie po szybko zjedzonym śniadaniu oraz dwugodzinnym pakowaniu się, co oznaczało niesamowity harmider w domu, Ron, Hermiona, Harry i Ginny byli gotowi, aby ruszyć do Hogwartu na ósmy i w przypadku rudowłosej, na siódmy rok nauki.
           Plany się nie zmieniły, więc za chwilę znajdą się w swojej szkole. Dokładnie w tej, która parę miesięcy temu była miejscem straszliwej bitwy dobra ze złem. Dokładnie w tej, w której setki osób oddało życie, aby on, słynny Harry Potter, chłopiec, który przeżył, mógł zabić budzącego strach w nawet największych czarodziejach, Voldemorta. Ale tego nie zrobił, nie zabił. I nikt nie wie dlaczego.
         W kuchni rozległo się głośne bicie zegara wskazujące na wybicie godziny  dwunastej. Młodzież ruszyła po swoje walizki, by po chwili stanąć przed kominkiem państwa Weasley'ów. Pani Weasley, cała zapłakana i z tęsknoty i ze wzruszenia tym co zrobili, aby mieć okazję na normalną naukę, podała każdemu z nich szczyptę Proszku Fiuu.
- Ginny - powiedziała do swojej córki - pamiętaj, żeby w tym roku szczególnie przyłożyć się do nauki.
- Ronaldzie - tym razem podeszła do piegowatego syna - staraj się robić mniej zwariowanych rzeczy niż dotychczas.
- Hermiono - dziewczyna rozpromieniła się, kiedy pulchna kobieta mocno ją przytuliła - tobie akurat nie muszę życzyć powodzenia w nauce - zaśmiała się i puszczając do niej oko, szepnęła - ale za to powodzenia z chłopakami.
          Przyszła kolej na niego, Harry'ego. Serce mu waliło jak oszalałe nie mógł przecież oczekiwać jedynie ciepłych słów.
- Harry - na jej twarzy pojawił się uśmiech dumy - uważaj na siebie. Wszyscy na siebie uważajcie, ale przede wszystkim Ty. A jeśli chodzi o Voldemorta - trafiła w jego czuły punkt, więc nie zdając sobie z tego sprawy, wyraźnie posmutniał. Pani Weasley widząc to, zaczęła wykrzykiwać, gestykulując rękami - na miłość boską! Nie obwiniaj się o to! To nie jest Twoja wina, a tym bardziej wszelakie śmierci, za którymi stoi on. Masz nas, zawsze znajdziesz w nas wsparcie, bo wiem, że ta sytuacja Cię przerosła, masz dopiero osiemnaście lat... - zakończyła ze łzami w oczach, mocno obejmując chłopca.
          Mógłby protestować, iż wcale go to nie męczy, że się o to nie obwinia... ale po co?
- Dziękuję.
          Hermiona i Ginny przytuliły jeszcze pana Artura, natomiast Harry i Ron uścisnęli mu rękę. Następnie wszyscy po kolei weszli do kominka i przenieśli się do jedynej w swoim rodzaju szkoły.

          Harry przeteleportował się jako pierwszy. Po wyjściu z kominka i otrzepaniu się z sadzy ujrzał przed sobą postać Minerwy Mcgonagall - dyrektora Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
          Wkrótce cała czwórka szła po jasnych korytarzach szkoły u boku dyrektorki. Byli naprawdę zdumieni tym, jak dokładnie udało się odbudować zrujnowane mury. Najmniejsze detale zostały zachowane. Zauważyli to, kiedy Sir Cadogan zaczepił ich na jednym z pięter, gratulując. Jego obraz wisiał dokładnie w tym samym miejscu, co wcześniej.
           Wieże domów również zachowały swoje stałe miejsce. Harry'ego dręczyło pytanie dotyczące właśnie domu, do którego należą. Zapytał, choć może nie było to dobre pytanie na tę chwilę.
- Pani profesor? - odpowiedziała skinięciem głowy, co oznaczało, że może kontynuować -  Skoro jest pani dyrektorem, to nie może być opiekunem któregoś z domu, prawda? - kolejne skinięcie głowy - Kto nim teraz zostanie?
Profesor Mcgonagall tępo wpatrywała się w podłogę, przyśpieszając kroku. Teraz zrozumiał, że nie powinien się o to pytać. Przecież to jasne, że po prostu dojdzie nowy nauczyciel, za tych, którzy... polegli.
- Wszystkiego dowiesz się na uczcie powitalnej.
Kiedy w końcu doszli do wieży Gryffindoru, Harry poczuł się jak sprzed laty. Pokój gryfonów wyglądał dokładnie jak wcześniej. Te same okna, przez które wlatywała Hedwiga z przeróżnymi wiadomościami. Te same fotele, w których całą trójką knuli niecne plany na odkrycie tajemnic Hogwartu lub Voldemorta. Ten sam kominek, gdzie w pomarańczowo-czerwonych płomieniach ognia widniała podłużna twarz z dosyć długimi, brązowymi włosami jego ojca chrzestnego - Syriusza. Te same kręcone, szare schody prowadzące do dormitoriów chłopców i dziewcząt z domu Godryka Gryffindora. W sypialniach równo poustawiane i gładko zaścielone łóżka czerwoną pościelą, z dużymi kotarami. To samo miejsce odpoczynku, w którym konsultował się z Tomem Riddlem poprzez czarnoksięski pamiętnik. Zarówno jak na te dobre i złe wspomnienia uśmiechnął się do siebie.


          W końcu wybiła godzina osiemnasta. Szybko zrywając się z miejsc, w których spędzili najdłuższe sześć godzin swojego życia, ruszyli w kierunku wyjścia z wieży. Harry'emu w piersi serce waliło jak szalone. Był bardzo ciekaw, ile osób w jego wieku wróciło tak jak on na ósmy rok nauki do Hogwartu. Tym bardziej, że większość z nich straciła swoich bliskich w czasie wojny, więc rozumiał, że niektórzy woleli zostać w domu. Najbardziej interesowała go postać Dracona Malfoya. Mimo tylu lat wspólnej niechęci do siebie, przez ostatni rok, Draco dwa razy nie wydał ich trójki Śmierciożercom. Nie stanął również po stronie Voldemorta na ostatecznej bitwie.
          Jednocześnie czuł również strach. Wielki, wszechogarniający strach, który co chwilę skręcał mu wnętrzności. Cholernie bał się o wszystkich, których miał za chwilę zobaczyć wysiadających z pociągu. Był niemal pewny, że Śmierciożercy, a może nawet sam Voldemort, próbowali odnaleźć Harry'ego w drodze do szkoły. A co jeśli komuś coś się stało? Albo w ogóle nie dojechali?
          Całą czwórką szybko przemieszczali się po zamku, aby jak najprędzej znaleźć się na peronie, gdzie powinien właśnie dojechać pociąg. Siedem pięter w dół po ruchomych schodach, dziedziniec, most kamienny, wieża pod zegarem... z każdą sekundą byli coraz bliżej i coraz bardziej zwiększał się odczuwany strach. Przejście obok wielkiej sali, dziedziniec główny... Teraz tylko przebiec obszar między barierą ochronną, a peronem, na którym powinien stać pociąg z wysiadającymi pasażerami... Harry zamarł. Pociąg stał. Pasażerowie wysiadali. Ale nie przebiegało to tak, jak powinno. Uczniowie wybiegali w popłochu, krzycząc przeraźliwie, a co niektórzy wołając o pomoc trzymając rannych, młodszych kolegów lub koleżanki w rękach, z przerażeniem na twarzach. Większość z nich była w poniektórych miejscach pobrudzona krwią, własną i obcą. Ubrania mieli porozrywane z wieloma powypalanymi dziurami, najprawdopodobniej zaklęciami. Wszyscy byli spoceni i zdyszani.
          Dopiero kiedy Hermiona pociągnęła go za ramię, zdał sobie sprawę, że stał w miejscu bez ruchu, nic nie robiąc. Ocknął się, i odzyskawszy już świadomość ruszył w stronę pociągu. Wszedł do najbliżej stojącego wagonu, a że był on pusty, pobiegł do dalszych. Biegł jak najszybciej, chciał znaleźć któregoś z nauczycieli, aby dowiedzieć się, co się stało. Próbował omijać porozbijane kawałki szkła leżące na podłodze, które wypadły z okien, próbował nie myśleć co tu się działo widząc to coraz większe plamy krwi pod nogami i na fotelach.

        W końcu natrafił na przedział, w którym znalazł żywą duszę. Tylko rozsunął drzwi od wagonu, ujrzał oślepiające światło. Powoli zapadł w przytłaczającą ciemność, resztkami przytomności słysząc przerażający krzyk Hermiony...

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 9



 Jest ten nasz upragniony dziewiąty rozdział :D 
Jestem zadowolona z ilości osób, które pytają się mnie na blogu, asku i facebooku kiedy następny rozdział. To dowód, że jednak ktoś w ogóle czyta moje wypociny. : 3


Rozdział ze specjalną dedykacją dla mojej wspaniałej korektorki Patrycji Hry. To dzięki niej rozdziały będą coraz lepsze! :)
________________________________________________


              Rozłączyli się z uścisku dopiero kiedy z dołu pani Weasley zawołała swojego syna. Ron z niechęcią krzyknął mamie na znak, że już idzie, po czym rozśmieszył siedzących na kanapie przyjaciół swoją miną naśladującą matkę. Kiedy minął próg drzwi i słychać było tupot jego stóp schodzących po schodach, Harry i Hermiona nadal śmiali się z żartu rudowłosego, jednak po chwili już się uspokoili.
- Szkoda, że Ron jest twoim chłopakiem.- palnął Harry, gdy tylko zrozumiał co właśnie powiedział, zrobił się czerwony po uszy - nie ... nie chciałem tego powiedzieć ...
- Och, Harry... - wyszeptała mu do ucha, oplotła rękami szyję i pocałowała go namiętnie.
Z początku mu się to podobało, czuł słodki smak jej błyszczyku na ustach, a do tego czarował go zapach jej boskich, malinowych perfum. Kiedy go wdychał, czuł się jak w niebie, jakby mógł robić wszystko. Hermiona zaczęła przygniatać go swoim ciężarem, po chwili już leżała na nim. Harry sięgnął ręką ramiączko od biustonosza, które samo powoli spadało z ramienia dziewczyny, aby ... Nie. Oderwał ją od siebie i popatrzył w oczy. Czy to była wciąż ta sama dziewczyna?
- Hermiona, co my ... ?
- O jejku .. - dopiero teraz dostrzegła co oni robili. Natychmiast wstała z chłopaka i odwróciła się do niego plecami - ja ...przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło ...
Harry'ego szczerze bawiło zakłopotanie dziewczyny.
- Spokojnie - powiedział łobuzerskim tonem i podszedł do niej, kładąc rękę na jej ramieniu – wiem, że to nie powinno mieć miejsca, ale proszę, nie denerwuj się, cała się trzęsiesz. A tak w ogóle, słodko wyglądasz z takimi wypiekamy na twarzy – zaśmiał się.
- To nie jest zabawne, Harry! - skarciła go - Nie wiem co się ze mną dzieje, przecież ja kocham Rona.
- A ja, kocham Ginny - powiedział, choć z chwili na chwilę przestawał w to wierzyć ... - Hermiono, nie przejmujmy się tym, poniosło nas. Zdarza się. Skupmy się na dniu jutrzejszym, wracamy do Hogwartu i ...
- No tak! Hogwart! Jak mogłam zapomnieć?! - weszła chłopakowi w słowo i widząc jego zdziwione spojrzenie, dodała - Sam mówiłeś, że Voldemort powrócił, tak? A skoro Śmierciożercy zrobili już tyle by nas złapać, to można przewidzieć ich następny krok –na myśl o czymś takim przeraziła się i spojrzała na przyjaciela, jednocześnie ze strachem, ale i nadzieją, że zrozumiał o co jej chodzi - och, Harry! Pomyśl trochę! Wiedzą, że wracasz na siódmy rok, więc jaką zasadzkę mogą planować?
- Atak na pociąg!
- Aleś ty spostrzegawczy - wywróciła oczami - w tej sytuacji to chyba jasne, że nie możesz jechać pociągiem. Teleportacja również odpada, bo pewnie będą na ciebie czekać tuż przed barierą ochronną, a wiadomo że bezpośrednio do Hogwartu nie można się teleportować. Miotły również nie wchodzą w grę. Pamiętasz nasz przelot z Privet Drive do Nory? Nie możemy sobie pozwolić na jakąkolwiek stratę – czarnowłosemu przewróciło mu się w żołądku na myśl o czyjejś śmierci - więc zostaje nam jedyne wyjście  Proszek Fiuu.
- Dobry plan, ale co z innymi uczniami? Nie możemy zapewnić sobie bezpieczeństwa ich kosztem.
- Spokojnie, Śmierciożercy nic im nie zrobią. Jeśli nie zastaną cię w pociągu, to innym nie grozi niebezpieczeństwo. Wszystko o Tobie wiedzą, więc ludzie nie są im potrzebni - wtrącił się do rozmowy Ron, opierając się prawą ręką o lekko zapadniętą klamkę drzwi, a w lewej trzymając kubek z gorącym napojem. Wypowiadając swoją myśl, wzrok miał utkwiony w Harry’m i nic nie wskazywało na jego podejrzenia o sytuacji, która tu zaszła, jednak Hermiona mimo to na jego widok lekko zbladła.
- I  tak musimy powiedzieć wszystko Mcgonagall, prawda ? Bez niej mamy związane ręce – powiedział kruczoczarny chłopak.
- Jasne, oczywiste jest to, że musimy ją powiadomić. Wyślijmy patronusa, aby się tu teleportowała.
- A nie możemy, po prostu sami tam pójść ? Na przykład... przez kominek? – zaproponował rudowłosy niepewnym głosem.
- Czy dożyję dnia, w którym wykażesz się choć odrobiną inteligencji ? – syknęła Gryfonka, znacząco klepiąc się ręką w czoło - Przecież właśnie po to musimy porozmawiać z dyrektorką, żeby odblokowała kominek w swoim gabinecie. Gdyby cały czas był odblokowany, Śmierciożercy bez problemu mogliby się tam wedrzeć. Teraz już rozumiesz ? - zapytała z nutą sarkazmu.
- Tak ... - odpowiedział zażenowany.
          Hermiona parsknęła śmiechem widząc zawstydzenie Rona oraz spore zaczerwienienie spowodowane jej słowami. Teraz śmiało mogła stwierdzić, iż patrzy na imitację buraka.
          Brązowowłosa dziewczyna ciągle z nikłym uśmiechem na twarzy wstała z krzesła i wyjęła z tylnej kieszeni spodni, różdżkę. Wycelowała w jedno miejsce na ziemi, wykonała stanowczy ruch dłonią, po czym krzyknęła Expecto Patronum. Przed nimi pojawiła się skacząca po całym pokoju wydra, jednak już po chwili zniknęła za oknem. 



          - Potter! Czy ty w ogóle wiesz co mówisz? To jest bardzo poważny zarzut! Jesteś tego pewien?
- Tak! - krzyknął, ale kiedy napotkał surowy wzrok Minerwy, zmienił ton na spokojniejszy - Pani profesor, proszę mi uwierzyć. Chyba wszyscy pamiętają co się stało, kiedy nie chcieliście mi wierzyć w piątej klasie, prawda ? A poza tym, dlaczego miałbym kłamać ?
- Nie sugeruję ci kłamstwa.
- No więc, o co chodzi ?
- Harry, po prostu to jest bardzo nierealistyczne. Dumbledore powiedział mi co było skutkiem jego upadku, te ... horkruksy. Skoro zniszczyłeś je wszystkie, to jak wyjaśnisz jego rzekomy powrót.
- Nie wiem, nie wiem ... ale jestem pewien, że wojna się jeszcze nie skończyła.
          Nie wiedział, jakiego argumentu użyć, aby przekonać profesorkę. Przecież powiedział już wszystko, co sam widział i czego się domyślał ! Czego można jeszcze chcieć, aby uwierzyć ? Ma sam przyprowadzić Voldemorta do Nory, aby uznała to za prawdę? A może trzeba poczekać na jakiekolwiek ofiary, aby coś zaczęto robić ?
- Minerwo, ja wierzę Harry'emu - doszedł ich głos pani Weasley, która wyłoniła się z kuchni.
- Molly, najdroższa, czy wiesz co będzie jak wszyscy się dowiedzą, że on jednak jeszcze żyje ? Wszyscy są teraz szczęśliwi, a...
- Pani profesor! - Harry wstał i huknął pięścią w stół - Z całym szacunkiem, ale czy pani nic nie rozumie? Wszyscy muszą poznać prawdę, nie możemy ich tak okłamywać! Według pani, popsujemy im ideę wymarzonego, spokojnego życia, ale czy to nie będzie dla nich większy szok, kiedy w końcu wylądują w rękach samego Voldemorta, niż poznanie prawdy teraz? - zawahał się na chwilę, aby złapać oddech, po czym zamknął oczy i mówił dalej - Voldemort ukazał mi się w wizji. W Londynie napadli na nas Śmierciożercy, a potem również na Ginny. Nie pozwolę na to, aby zginęła kolejna osoba - zakończył, wycierając ręką łzę z policzka.
          Harry ciągle stał w tym samym miejscu z zamkniętymi oczami. Hermiona chciała do niego podejść, przytulić, wesprzeć, ale w tym momencie z krzesła w kuchni Weasley'ów wstała dyrektorka. Po chwili znajdowała się tuż przed chłopakiem. Wyciągnęła swoje chude ręce oplecione czarnymi szatami i przytuliła go. Po prostu go przytuliła.
           Kiedy odsunęła się na krok, Harry podniósł głowę. Na jej twarzy widniały już strużki łez na policzku.
- Zawsze chciałam mieć syna... Właśnie takiego jak ty, Harry - wykrzywiła swoje wąskie usta w uśmiechu i pogłaskała wybrańca po policzku. On również teraz patrzył jej prosto w oczy z szerokim uśmiechem, pełnym wzruszenia - Dlatego Ci wierzę.
- Dziękuję, pani profesor - jedynie tyle udało mu się powiedzieć. 
          Nie spodziewał się, że to tak wyjdzie. Rozpłakał się, jak dziecko ... ale wcale się tego nie wstydził. Czuł zbyt wiele na raz, aby tłumić to w sobie, a krzyk nie pomagał. Wręcz przeciwnie, po krzyku czuł się bardziej agresywny i wściekły. Do tego wyznanie Mcgonagall... Był z siebie dumny.
- Mój kominek będzie aktywny jutro. Aportujcie się do mojego gabinetu o godzinie 12:00. Hermiono - zwróciła się do brązowowłosej dziewczyny, a ta aż podskoczyła słysząc swoje imię - Mogłybyśmy porozmawiać na osobności?
- Oczywiście - po czym wyszły z kuchni. Dla pewności za zgodą nauczycielki rzuciła zaklęcie Muffliato
- Chciałam się ciebie zapytać, jak Twoi rodzice?
- Oh, o to chodzi - dziewczyna wyraźnie posmutniała - Moi rodzice jeszcze w swoim zastępczym mieszkaniu, zostali potraktowani przez Śmierciożerców zaklęciem Reggering. Dopiero tutaj, w Norze pani Weasley powiedziała mi na czym polega to zaklęcie, a wcześnie podałam rodzinie ten eliksir, który otrzymałam od Pani, ale nie podziałał - teraz jednak przypomniała sobie to, co mówiła Harry'emu - ale przecież można podać go jeszcze raz, prawda? Mogę się tam wybrać nawet jutro.
- Hermiono, muszę cię zmartwić, ale... nie można tak zrobić. Tego eliksiru nikt nie może zażyć dwa razy w życiu. Jeśli to się stanie, mogą całkiem postradać zmysły, albo po prostu umrzeć.
          Serce jej stanęło. Jak to możliwe? Nie zobaczy już więcej swoich rodziców? To... to niemożliwe. Oni byli dla niej wszystkim, jedyną rodziną, przyjaciółmi, wsparciem, a teraz ma się pogodzić, z tym że nigdy więcej jej nie poznają? Nie chciała teraz z nikim więcej rozmawiać, musiała sobie to wszystko przemyśleć, pokładać ... no i wypłakać się w poduszkę.