czwartek, 15 sierpnia 2013

Liebster Award

,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

No, a więc i ja zostałam nominowana przez Vivilisię. Dzięki :)

Pytania od Vivilisi :

1. Jak masz na imię?
Monika Anna

2. Do jakiej szkoły chodzisz?
We wrześniu idę do gimnazjum.

3. Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogowaniem?
Można powiedzieć, że czułam tzw. niedosyt po przeczytaniu ostatniej książki z serii Harry Potter, więc postanowiłam napisać dalsze przygody bohaterów. Jak narazie jest to mój jedyny blog, choć planuję stworzyć drugi.

4. Jakie książki to Twoje ulubione?
Harry Potter (cała seria),
Trylogia Igrzysk Śmierci,
Anielski Tort.

5. Najlepsza gra z dzieciństwa?
Chyba Monopoly :3

6. Jakie masz marzenie?
Banalne, a jednak: schudnąć.

7. Co lubisz robić, gdy nie ma nikogo w domu?
Przeważnie siedzę przy lapotpie :D

8. Uprawiasz jakieś sporty, jakie?
Regularnie nie, ale moim ulubionym jest siatkówka, koszykówka i badminton.

9. Gdzie chcesz pojechać w wakacje (jeżeli już tam byłaś to gdzie)?
Byle gdzie, ale ze znajomymi pod namiot *.*

10. W jakich gatunkach muzycznych gustujesz?
Słucham wszystkiego, co mi się podoba, nie ograniczam się do gatunków.

11. W jakiej miejscowości mieszkasz?
Wieś przy Koszalinie.

Moje nominacje
1. Hermiona Granger, droga do miłości http://we-r-2gether.blogspot.com/
2. Ginny Weasley i Harry Potter  http://ginny-harry-forever.blogspot.com/
3. Śmierć to dopiero początek  http://wildheartneverdie.blogspot.com/
4. Tylko przestań mnie kochać, uczucie między nami nie żyje   http://dracomiona.blogspot.com/
5. Ostatnia nadzieja  http://hope-my-love.blogspot.com/
6. Miłość boli, gdy druga osoba nie widzi tego, że kochasz http://sekretna-strona.blogspot.com/
7. Nowa znajomość  http://nowe-miejsce.blogspot.com/
8. Shine a light in the dark, let me see Where You Are  http://grentterlove.blogspot.com/
9. Smile, life is beautiful  http://smil3-lif3-is-b3autiful.blogspot.com/
10. Take me down to the paradise city  http://takemedowntotheparadisecityplease.blogspot.com/2013/06/rozdzia-xvii.html
11.  Best Holiday Ever  http://bestholidays-ever.blogspot.com/


Pytania ode mnie
1. Jak masz na drugię imię?
2. Co wolisz; książki czy filmy?
3. W jakim woj. mieszkasz?
4. Twój ulubiony kolor?
5. Kiedy założyłaś/eś bloga i co było tego powodem?
6. Piosenka z dzieciństwa?
7. Ile masz lat?
8. Jaki jest Twój ulubiony sport?
9. Masz chłopaka/dziewczynę?
10. Brunetka, blondynka czy ruda?
11. Twoja ulubiona książka?


______________________________________________
Polecam Ocenialnię Blogów Potterowskich. Sprawdź, co o Twoim blogu sądzą inni :)
http://ocenialnia-potterowskich-opowiadan.blogspot.com/

czwartek, 1 sierpnia 2013

Zawieszenie.

Zawieszam bloga!
Bardzo przepraszam, ale pod ostatnim rozdziałem każdy komentarz zawierał tekst "Pisz szybko". Chciałabym spełnić waszą prośbę i napisać szybko rozdział, ale to działa na tej zasadzie; muszę pisać szybko - nie mam weny, mam pisać kiedy chcę, bez nacisków - cały rozdział mam już w głowie. Dodatkowo muszę uporządkować rzeczy związane z Voldemortem, bo szczerze mówiąc to co wcześniej wymyśliłam jest do bani i teraz myślę co z nim zrobić. Oczywiście nie jest złym pomysłem jego powrót, bo to planowałam od początku i jestem zadowolona z mojego wyboru.
Nie wiem przez jaki czas blog nie będzie funkcjonował. Jeśli już ułożę dalsze przygody bohaterów, napiszę KILKA rozdziałów na zapas, myślę, że go z powrotem otworzę. Nie będę mówić konkretnej daty, bo jeśli jednak się nie wyrobię, będziecie mieć do mnie o to żal. A tego nie chcę.

No to do zobaczenia wkrótce ;c

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 10

Witaaaam po dwumiesięcznej przerwie. Na samym początku chciałam przeprosić za moją długą nieobecność. Byłam zajęta poprawianiem ocen na końcu roku no i spotkaniami z przyjaciółmi, których już raczej nie będę widywać, bo skończyłam szkołę. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i wybaczycie. ;)
Rozdział 10 już gotowy do opublikowania, sprawdzony przez moją korektorkę Patrycję Hry. Muszę się wam pochwalić, że prawie nie było żadnych błędów. :D
A tak na marginesie, co sądzicie o filmiku, który widnieje pod nagłówkiem bloga? Co prawda, nie jest zrobiony przeze mnie, ale się w nim zakochałam i oglądam go codziennie. < 33

Miłego czytania :)
________________________________________

          Już nigdy, przenigdy nie zobaczy ich... Nie zobaczy swoich najdroższych rodziców. Oczywiście będzie ich odwiedzała co jakiś czas, wykręcając się bólem zęba, aby tylko być przy nich, poczuć przy sobie ich obecność. Mimo to będzie to bardzo ciężko znosić. Posiadanie rodziców, którzy nie pamiętają własnego dziecka, jest jak ich brak, jakby nie żyli. Nie został nawet cień Hermiony w ich życiu, widziała to w oczach matki, ta przerażająca, wszechogarniająca pustka. Teraz wie, co czuł Harry, przez całe jedenaście lat, ona prędko zwariowałaby z takim uczuciem. Dziewczyna przynajmniej miała  wiele przyjaciół, którzy ją wspierali, a chłopak wychowywał się u wrednego dla niego wujostwa. Mimo to wyrósł na bardzo mądrego, przystojnego, a co najważniejsze odważnego i dobrego człowieka. Do tego myślał najpierw o innych, dopiero później przejmował się sobą, najbardziej potwierdziło to jego zachowanie podczas wojny. Weźmy na przykład sytuację, kiedy dowiedział się o cząstce Voldemorta żyjącej w nim. Tak bardzo bał się swojego wroga, samego umierania, a jednak zrobił to, by mogli pokonać go. "Zabijcie węża, wtedy zostanie tylko on sam". Ona nigdy nie zapomni tych słów. Słyszała w jego głosie tyle smutku i bólu, a jednocześnie poświęcenia. Te cechy są jednymi z wielu, które ich łączą. Naprawdę dużo rzeczy mają wspólnych, ale czy aby nie za dużo?
          
          Następnego dnia Hermiona obudziła się z bardzo dobrym humorem, co było dosyć dziwne zważając na jej położenie rodzinne, ale mądra Gryfonka obiecała sobie nie ronić więcej łez. Już w czasie wojny nauczyła się, że płakanie i użalanie się nad sobą jest tylko stratą czasu i na pewno nie pomaga w oswojeniu się z sytuacją, a wręcz przeciwnie - jeszcze bardziej pogłębia odczuwany smutek. Życie toczy się dalej i trzeba patrzeć w przyszłość, a nie "gdybać" na przeszłość.
          Przeciągnęła się z cichym pomrukiem na swoim łóżku, po czym spojrzała w prawą stronę i ujrzała łóżko pokryte błękitną pościelą. Spodziewała się tam nadal śpiącej rudowłosej przyjaciółki, jednak kiedy upewniła się, że jej tam nie ma, zdziwiła się. Ginny przeważnie wstawała z posłania dopiero kiedy Hermiona ją budziła. Czyżby zaspała? To chyba niemożliwe.
          Prawie podskakując podeszła do swojej wielkiej, brązowej szafy. Po długim czasie namysłu, co na siebie włożyć, wyjęła z garderoby jedną parę jeansów i swoją ulubioną bluzkę. Kupiła ją jeszcze w wakacje, kiedy razem z przyjaciółmi wybrała się do mugolskiego centrum handlowego. Była bardzo zadowolona ze swojego zakupu; bluzka była koloru jasnego beżu, z wspaniałymi, bufiastymi rękawami. Dekolt w serek doskonale eksponował jej nie najmniejsze piersi, które podtrzymywał czarny, średniej grubości pasek dołączony do nabytku.
          Po założeniu na siebie kreacji, ruszyła w kierunku łazienki. Wykonała podstawową toaletę poranną, a swoje bujne, kręcone loki upięła w ciasny kok. Od pewnego czasu codziennie się malowała, więc i również teraz podkreśliła swoje oczy czarną kredką, a na usta nałożyła malinowy błyszczyk. Dokładnie ten, którym tak bardzo fascynował się Harry przy ich pocałunku... Wybraniec był wtedy taki delikatny, z całą pewnością całował lepiej od Rona. Chwila, chwila... dlaczego ona w ogóle dopuszcza do siebie takie myśli? Miała o nim więcej nie myśleć, jeszcze się zakocha, a wtedy nie byłoby zbyt ciekawie. Tylko czy jeszcze nie jest za późno?
     Ruszyła w kierunku drzwi do swojego pokoju, aby po chwili znaleźć się na holu domu Weasley'ów. Ledwo zdążyła uchwycić oczami obraz, gdy poczuła, iż traci równowagę i upada na na szczęście miękki dywan, dzięki czemu zamortyzował upadek.
- Hermiono, przepraszam, zagapiłem się - powiedział pośpieszenie Harry, podając przyjaciółce rękę.
- Nie ma sprawy, nawet się nie obiłam - odpowiedziała i stanęła na nogi korzystając z proponowanej pomocy.
          Po chwili jednak, kiedy zobaczyła swojego przyjaciela od stóp do głów, oblała się szkarłatnym rumieńcem, Harry natomiast widząc szokujące spojrzenie dziewczyny, bez chwili zawahania zaczął się tłumaczyć. A miał z czego, ponieważ stał przed nią jedynie z krótkim, żółtym ręcznikiem owiniętym wokół pasa...
- Ja... po prostu... szedłem właśnie do łazienki i...
- I przypadkiem trafiłeś na mnie? - zapytała znacząco podnosząc prawą brew do góry - O czym ty myślałeś?
- O... o niczym. Naprawdę, proszę, uwierz mi.
- Jasne! - prychnęła - Nie tłumacz mi się z tego teraz. Zobaczymy, co na to powie Ginny!
- Ginny?
- No tak, Twoja dziewczyna, pamiętasz? Dość wysoka, szczupła, z ognistorudymi włosami...
- Och, przestań już. Pamiętam jeszcze jak wygląda - warknął.
- Myślę jednak, że jej twarz nabierze nowego grymasu, kiedy dowie się o pewnej rzeczy...
          Harry'emu szczęka opadła, a oczy wyglądały, jakby zaraz miały wyskoczyć z oczodołów. Hermiona miała niezły ubaw ze wszystkich jego min, mimo to, ta była najlepsza.
- Chyba nie masz zamiaru jej powiedzieć, co? Hermiona!
          Nie wytrzymała. Wybuchła głośnym śmiechem, ukazując swe nieskazitelnie białe zęby, a z jej czekoladowych oczu popłynęły łzy szczęścia. Hermiona otarła je rękawem i spojrzała na sztywnie stojącego przyjaciela. Na jego twarzy widniało zdziwienie, powoli przekształcające się w złość, a następnie śmiech.
- Ty... jesteś... - nie mógł znaleźć odpowiednich słów.
          Hermiona posłała Harry'emu najsłodszy uśmiech, na jaki było ją stać, po czym odwróciła się, założyła pasmo włosów, które wypadło z koka, za ucho i ruszyła w stronę schodów.
- Łazienka jest w drugą stronę - rzuciła.

                                                                 *        *       *

          Że też chciało mu się paradować po holu w samym ręczniku i do tego spotkać JĄ. Przecież mógł być to ktoś inny, na przykład Ginny. Skończyło by się pewnie na pocałunku i jej wspaniałym mruknięciu, natomiast Ron zignorowałby to. Państwo Weasley? Oni nie wchodzą na to piętro, całe jest na ich wyłączność. Przypadki coraz bardziej ich ze sobą napotykają.

          Wreszcie po szybko zjedzonym śniadaniu oraz dwugodzinnym pakowaniu się, co oznaczało niesamowity harmider w domu, Ron, Hermiona, Harry i Ginny byli gotowi, aby ruszyć do Hogwartu na ósmy i w przypadku rudowłosej, na siódmy rok nauki.
           Plany się nie zmieniły, więc za chwilę znajdą się w swojej szkole. Dokładnie w tej, która parę miesięcy temu była miejscem straszliwej bitwy dobra ze złem. Dokładnie w tej, w której setki osób oddało życie, aby on, słynny Harry Potter, chłopiec, który przeżył, mógł zabić budzącego strach w nawet największych czarodziejach, Voldemorta. Ale tego nie zrobił, nie zabił. I nikt nie wie dlaczego.
         W kuchni rozległo się głośne bicie zegara wskazujące na wybicie godziny  dwunastej. Młodzież ruszyła po swoje walizki, by po chwili stanąć przed kominkiem państwa Weasley'ów. Pani Weasley, cała zapłakana i z tęsknoty i ze wzruszenia tym co zrobili, aby mieć okazję na normalną naukę, podała każdemu z nich szczyptę Proszku Fiuu.
- Ginny - powiedziała do swojej córki - pamiętaj, żeby w tym roku szczególnie przyłożyć się do nauki.
- Ronaldzie - tym razem podeszła do piegowatego syna - staraj się robić mniej zwariowanych rzeczy niż dotychczas.
- Hermiono - dziewczyna rozpromieniła się, kiedy pulchna kobieta mocno ją przytuliła - tobie akurat nie muszę życzyć powodzenia w nauce - zaśmiała się i puszczając do niej oko, szepnęła - ale za to powodzenia z chłopakami.
          Przyszła kolej na niego, Harry'ego. Serce mu waliło jak oszalałe nie mógł przecież oczekiwać jedynie ciepłych słów.
- Harry - na jej twarzy pojawił się uśmiech dumy - uważaj na siebie. Wszyscy na siebie uważajcie, ale przede wszystkim Ty. A jeśli chodzi o Voldemorta - trafiła w jego czuły punkt, więc nie zdając sobie z tego sprawy, wyraźnie posmutniał. Pani Weasley widząc to, zaczęła wykrzykiwać, gestykulując rękami - na miłość boską! Nie obwiniaj się o to! To nie jest Twoja wina, a tym bardziej wszelakie śmierci, za którymi stoi on. Masz nas, zawsze znajdziesz w nas wsparcie, bo wiem, że ta sytuacja Cię przerosła, masz dopiero osiemnaście lat... - zakończyła ze łzami w oczach, mocno obejmując chłopca.
          Mógłby protestować, iż wcale go to nie męczy, że się o to nie obwinia... ale po co?
- Dziękuję.
          Hermiona i Ginny przytuliły jeszcze pana Artura, natomiast Harry i Ron uścisnęli mu rękę. Następnie wszyscy po kolei weszli do kominka i przenieśli się do jedynej w swoim rodzaju szkoły.

          Harry przeteleportował się jako pierwszy. Po wyjściu z kominka i otrzepaniu się z sadzy ujrzał przed sobą postać Minerwy Mcgonagall - dyrektora Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
          Wkrótce cała czwórka szła po jasnych korytarzach szkoły u boku dyrektorki. Byli naprawdę zdumieni tym, jak dokładnie udało się odbudować zrujnowane mury. Najmniejsze detale zostały zachowane. Zauważyli to, kiedy Sir Cadogan zaczepił ich na jednym z pięter, gratulując. Jego obraz wisiał dokładnie w tym samym miejscu, co wcześniej.
           Wieże domów również zachowały swoje stałe miejsce. Harry'ego dręczyło pytanie dotyczące właśnie domu, do którego należą. Zapytał, choć może nie było to dobre pytanie na tę chwilę.
- Pani profesor? - odpowiedziała skinięciem głowy, co oznaczało, że może kontynuować -  Skoro jest pani dyrektorem, to nie może być opiekunem któregoś z domu, prawda? - kolejne skinięcie głowy - Kto nim teraz zostanie?
Profesor Mcgonagall tępo wpatrywała się w podłogę, przyśpieszając kroku. Teraz zrozumiał, że nie powinien się o to pytać. Przecież to jasne, że po prostu dojdzie nowy nauczyciel, za tych, którzy... polegli.
- Wszystkiego dowiesz się na uczcie powitalnej.
Kiedy w końcu doszli do wieży Gryffindoru, Harry poczuł się jak sprzed laty. Pokój gryfonów wyglądał dokładnie jak wcześniej. Te same okna, przez które wlatywała Hedwiga z przeróżnymi wiadomościami. Te same fotele, w których całą trójką knuli niecne plany na odkrycie tajemnic Hogwartu lub Voldemorta. Ten sam kominek, gdzie w pomarańczowo-czerwonych płomieniach ognia widniała podłużna twarz z dosyć długimi, brązowymi włosami jego ojca chrzestnego - Syriusza. Te same kręcone, szare schody prowadzące do dormitoriów chłopców i dziewcząt z domu Godryka Gryffindora. W sypialniach równo poustawiane i gładko zaścielone łóżka czerwoną pościelą, z dużymi kotarami. To samo miejsce odpoczynku, w którym konsultował się z Tomem Riddlem poprzez czarnoksięski pamiętnik. Zarówno jak na te dobre i złe wspomnienia uśmiechnął się do siebie.


          W końcu wybiła godzina osiemnasta. Szybko zrywając się z miejsc, w których spędzili najdłuższe sześć godzin swojego życia, ruszyli w kierunku wyjścia z wieży. Harry'emu w piersi serce waliło jak szalone. Był bardzo ciekaw, ile osób w jego wieku wróciło tak jak on na ósmy rok nauki do Hogwartu. Tym bardziej, że większość z nich straciła swoich bliskich w czasie wojny, więc rozumiał, że niektórzy woleli zostać w domu. Najbardziej interesowała go postać Dracona Malfoya. Mimo tylu lat wspólnej niechęci do siebie, przez ostatni rok, Draco dwa razy nie wydał ich trójki Śmierciożercom. Nie stanął również po stronie Voldemorta na ostatecznej bitwie.
          Jednocześnie czuł również strach. Wielki, wszechogarniający strach, który co chwilę skręcał mu wnętrzności. Cholernie bał się o wszystkich, których miał za chwilę zobaczyć wysiadających z pociągu. Był niemal pewny, że Śmierciożercy, a może nawet sam Voldemort, próbowali odnaleźć Harry'ego w drodze do szkoły. A co jeśli komuś coś się stało? Albo w ogóle nie dojechali?
          Całą czwórką szybko przemieszczali się po zamku, aby jak najprędzej znaleźć się na peronie, gdzie powinien właśnie dojechać pociąg. Siedem pięter w dół po ruchomych schodach, dziedziniec, most kamienny, wieża pod zegarem... z każdą sekundą byli coraz bliżej i coraz bardziej zwiększał się odczuwany strach. Przejście obok wielkiej sali, dziedziniec główny... Teraz tylko przebiec obszar między barierą ochronną, a peronem, na którym powinien stać pociąg z wysiadającymi pasażerami... Harry zamarł. Pociąg stał. Pasażerowie wysiadali. Ale nie przebiegało to tak, jak powinno. Uczniowie wybiegali w popłochu, krzycząc przeraźliwie, a co niektórzy wołając o pomoc trzymając rannych, młodszych kolegów lub koleżanki w rękach, z przerażeniem na twarzach. Większość z nich była w poniektórych miejscach pobrudzona krwią, własną i obcą. Ubrania mieli porozrywane z wieloma powypalanymi dziurami, najprawdopodobniej zaklęciami. Wszyscy byli spoceni i zdyszani.
          Dopiero kiedy Hermiona pociągnęła go za ramię, zdał sobie sprawę, że stał w miejscu bez ruchu, nic nie robiąc. Ocknął się, i odzyskawszy już świadomość ruszył w stronę pociągu. Wszedł do najbliżej stojącego wagonu, a że był on pusty, pobiegł do dalszych. Biegł jak najszybciej, chciał znaleźć któregoś z nauczycieli, aby dowiedzieć się, co się stało. Próbował omijać porozbijane kawałki szkła leżące na podłodze, które wypadły z okien, próbował nie myśleć co tu się działo widząc to coraz większe plamy krwi pod nogami i na fotelach.

        W końcu natrafił na przedział, w którym znalazł żywą duszę. Tylko rozsunął drzwi od wagonu, ujrzał oślepiające światło. Powoli zapadł w przytłaczającą ciemność, resztkami przytomności słysząc przerażający krzyk Hermiony...

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 9



 Jest ten nasz upragniony dziewiąty rozdział :D 
Jestem zadowolona z ilości osób, które pytają się mnie na blogu, asku i facebooku kiedy następny rozdział. To dowód, że jednak ktoś w ogóle czyta moje wypociny. : 3


Rozdział ze specjalną dedykacją dla mojej wspaniałej korektorki Patrycji Hry. To dzięki niej rozdziały będą coraz lepsze! :)
________________________________________________


              Rozłączyli się z uścisku dopiero kiedy z dołu pani Weasley zawołała swojego syna. Ron z niechęcią krzyknął mamie na znak, że już idzie, po czym rozśmieszył siedzących na kanapie przyjaciół swoją miną naśladującą matkę. Kiedy minął próg drzwi i słychać było tupot jego stóp schodzących po schodach, Harry i Hermiona nadal śmiali się z żartu rudowłosego, jednak po chwili już się uspokoili.
- Szkoda, że Ron jest twoim chłopakiem.- palnął Harry, gdy tylko zrozumiał co właśnie powiedział, zrobił się czerwony po uszy - nie ... nie chciałem tego powiedzieć ...
- Och, Harry... - wyszeptała mu do ucha, oplotła rękami szyję i pocałowała go namiętnie.
Z początku mu się to podobało, czuł słodki smak jej błyszczyku na ustach, a do tego czarował go zapach jej boskich, malinowych perfum. Kiedy go wdychał, czuł się jak w niebie, jakby mógł robić wszystko. Hermiona zaczęła przygniatać go swoim ciężarem, po chwili już leżała na nim. Harry sięgnął ręką ramiączko od biustonosza, które samo powoli spadało z ramienia dziewczyny, aby ... Nie. Oderwał ją od siebie i popatrzył w oczy. Czy to była wciąż ta sama dziewczyna?
- Hermiona, co my ... ?
- O jejku .. - dopiero teraz dostrzegła co oni robili. Natychmiast wstała z chłopaka i odwróciła się do niego plecami - ja ...przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło ...
Harry'ego szczerze bawiło zakłopotanie dziewczyny.
- Spokojnie - powiedział łobuzerskim tonem i podszedł do niej, kładąc rękę na jej ramieniu – wiem, że to nie powinno mieć miejsca, ale proszę, nie denerwuj się, cała się trzęsiesz. A tak w ogóle, słodko wyglądasz z takimi wypiekamy na twarzy – zaśmiał się.
- To nie jest zabawne, Harry! - skarciła go - Nie wiem co się ze mną dzieje, przecież ja kocham Rona.
- A ja, kocham Ginny - powiedział, choć z chwili na chwilę przestawał w to wierzyć ... - Hermiono, nie przejmujmy się tym, poniosło nas. Zdarza się. Skupmy się na dniu jutrzejszym, wracamy do Hogwartu i ...
- No tak! Hogwart! Jak mogłam zapomnieć?! - weszła chłopakowi w słowo i widząc jego zdziwione spojrzenie, dodała - Sam mówiłeś, że Voldemort powrócił, tak? A skoro Śmierciożercy zrobili już tyle by nas złapać, to można przewidzieć ich następny krok –na myśl o czymś takim przeraziła się i spojrzała na przyjaciela, jednocześnie ze strachem, ale i nadzieją, że zrozumiał o co jej chodzi - och, Harry! Pomyśl trochę! Wiedzą, że wracasz na siódmy rok, więc jaką zasadzkę mogą planować?
- Atak na pociąg!
- Aleś ty spostrzegawczy - wywróciła oczami - w tej sytuacji to chyba jasne, że nie możesz jechać pociągiem. Teleportacja również odpada, bo pewnie będą na ciebie czekać tuż przed barierą ochronną, a wiadomo że bezpośrednio do Hogwartu nie można się teleportować. Miotły również nie wchodzą w grę. Pamiętasz nasz przelot z Privet Drive do Nory? Nie możemy sobie pozwolić na jakąkolwiek stratę – czarnowłosemu przewróciło mu się w żołądku na myśl o czyjejś śmierci - więc zostaje nam jedyne wyjście  Proszek Fiuu.
- Dobry plan, ale co z innymi uczniami? Nie możemy zapewnić sobie bezpieczeństwa ich kosztem.
- Spokojnie, Śmierciożercy nic im nie zrobią. Jeśli nie zastaną cię w pociągu, to innym nie grozi niebezpieczeństwo. Wszystko o Tobie wiedzą, więc ludzie nie są im potrzebni - wtrącił się do rozmowy Ron, opierając się prawą ręką o lekko zapadniętą klamkę drzwi, a w lewej trzymając kubek z gorącym napojem. Wypowiadając swoją myśl, wzrok miał utkwiony w Harry’m i nic nie wskazywało na jego podejrzenia o sytuacji, która tu zaszła, jednak Hermiona mimo to na jego widok lekko zbladła.
- I  tak musimy powiedzieć wszystko Mcgonagall, prawda ? Bez niej mamy związane ręce – powiedział kruczoczarny chłopak.
- Jasne, oczywiste jest to, że musimy ją powiadomić. Wyślijmy patronusa, aby się tu teleportowała.
- A nie możemy, po prostu sami tam pójść ? Na przykład... przez kominek? – zaproponował rudowłosy niepewnym głosem.
- Czy dożyję dnia, w którym wykażesz się choć odrobiną inteligencji ? – syknęła Gryfonka, znacząco klepiąc się ręką w czoło - Przecież właśnie po to musimy porozmawiać z dyrektorką, żeby odblokowała kominek w swoim gabinecie. Gdyby cały czas był odblokowany, Śmierciożercy bez problemu mogliby się tam wedrzeć. Teraz już rozumiesz ? - zapytała z nutą sarkazmu.
- Tak ... - odpowiedział zażenowany.
          Hermiona parsknęła śmiechem widząc zawstydzenie Rona oraz spore zaczerwienienie spowodowane jej słowami. Teraz śmiało mogła stwierdzić, iż patrzy na imitację buraka.
          Brązowowłosa dziewczyna ciągle z nikłym uśmiechem na twarzy wstała z krzesła i wyjęła z tylnej kieszeni spodni, różdżkę. Wycelowała w jedno miejsce na ziemi, wykonała stanowczy ruch dłonią, po czym krzyknęła Expecto Patronum. Przed nimi pojawiła się skacząca po całym pokoju wydra, jednak już po chwili zniknęła za oknem. 



          - Potter! Czy ty w ogóle wiesz co mówisz? To jest bardzo poważny zarzut! Jesteś tego pewien?
- Tak! - krzyknął, ale kiedy napotkał surowy wzrok Minerwy, zmienił ton na spokojniejszy - Pani profesor, proszę mi uwierzyć. Chyba wszyscy pamiętają co się stało, kiedy nie chcieliście mi wierzyć w piątej klasie, prawda ? A poza tym, dlaczego miałbym kłamać ?
- Nie sugeruję ci kłamstwa.
- No więc, o co chodzi ?
- Harry, po prostu to jest bardzo nierealistyczne. Dumbledore powiedział mi co było skutkiem jego upadku, te ... horkruksy. Skoro zniszczyłeś je wszystkie, to jak wyjaśnisz jego rzekomy powrót.
- Nie wiem, nie wiem ... ale jestem pewien, że wojna się jeszcze nie skończyła.
          Nie wiedział, jakiego argumentu użyć, aby przekonać profesorkę. Przecież powiedział już wszystko, co sam widział i czego się domyślał ! Czego można jeszcze chcieć, aby uwierzyć ? Ma sam przyprowadzić Voldemorta do Nory, aby uznała to za prawdę? A może trzeba poczekać na jakiekolwiek ofiary, aby coś zaczęto robić ?
- Minerwo, ja wierzę Harry'emu - doszedł ich głos pani Weasley, która wyłoniła się z kuchni.
- Molly, najdroższa, czy wiesz co będzie jak wszyscy się dowiedzą, że on jednak jeszcze żyje ? Wszyscy są teraz szczęśliwi, a...
- Pani profesor! - Harry wstał i huknął pięścią w stół - Z całym szacunkiem, ale czy pani nic nie rozumie? Wszyscy muszą poznać prawdę, nie możemy ich tak okłamywać! Według pani, popsujemy im ideę wymarzonego, spokojnego życia, ale czy to nie będzie dla nich większy szok, kiedy w końcu wylądują w rękach samego Voldemorta, niż poznanie prawdy teraz? - zawahał się na chwilę, aby złapać oddech, po czym zamknął oczy i mówił dalej - Voldemort ukazał mi się w wizji. W Londynie napadli na nas Śmierciożercy, a potem również na Ginny. Nie pozwolę na to, aby zginęła kolejna osoba - zakończył, wycierając ręką łzę z policzka.
          Harry ciągle stał w tym samym miejscu z zamkniętymi oczami. Hermiona chciała do niego podejść, przytulić, wesprzeć, ale w tym momencie z krzesła w kuchni Weasley'ów wstała dyrektorka. Po chwili znajdowała się tuż przed chłopakiem. Wyciągnęła swoje chude ręce oplecione czarnymi szatami i przytuliła go. Po prostu go przytuliła.
           Kiedy odsunęła się na krok, Harry podniósł głowę. Na jej twarzy widniały już strużki łez na policzku.
- Zawsze chciałam mieć syna... Właśnie takiego jak ty, Harry - wykrzywiła swoje wąskie usta w uśmiechu i pogłaskała wybrańca po policzku. On również teraz patrzył jej prosto w oczy z szerokim uśmiechem, pełnym wzruszenia - Dlatego Ci wierzę.
- Dziękuję, pani profesor - jedynie tyle udało mu się powiedzieć. 
          Nie spodziewał się, że to tak wyjdzie. Rozpłakał się, jak dziecko ... ale wcale się tego nie wstydził. Czuł zbyt wiele na raz, aby tłumić to w sobie, a krzyk nie pomagał. Wręcz przeciwnie, po krzyku czuł się bardziej agresywny i wściekły. Do tego wyznanie Mcgonagall... Był z siebie dumny.
- Mój kominek będzie aktywny jutro. Aportujcie się do mojego gabinetu o godzinie 12:00. Hermiono - zwróciła się do brązowowłosej dziewczyny, a ta aż podskoczyła słysząc swoje imię - Mogłybyśmy porozmawiać na osobności?
- Oczywiście - po czym wyszły z kuchni. Dla pewności za zgodą nauczycielki rzuciła zaklęcie Muffliato
- Chciałam się ciebie zapytać, jak Twoi rodzice?
- Oh, o to chodzi - dziewczyna wyraźnie posmutniała - Moi rodzice jeszcze w swoim zastępczym mieszkaniu, zostali potraktowani przez Śmierciożerców zaklęciem Reggering. Dopiero tutaj, w Norze pani Weasley powiedziała mi na czym polega to zaklęcie, a wcześnie podałam rodzinie ten eliksir, który otrzymałam od Pani, ale nie podziałał - teraz jednak przypomniała sobie to, co mówiła Harry'emu - ale przecież można podać go jeszcze raz, prawda? Mogę się tam wybrać nawet jutro.
- Hermiono, muszę cię zmartwić, ale... nie można tak zrobić. Tego eliksiru nikt nie może zażyć dwa razy w życiu. Jeśli to się stanie, mogą całkiem postradać zmysły, albo po prostu umrzeć.
          Serce jej stanęło. Jak to możliwe? Nie zobaczy już więcej swoich rodziców? To... to niemożliwe. Oni byli dla niej wszystkim, jedyną rodziną, przyjaciółmi, wsparciem, a teraz ma się pogodzić, z tym że nigdy więcej jej nie poznają? Nie chciała teraz z nikim więcej rozmawiać, musiała sobie to wszystko przemyśleć, pokładać ... no i wypłakać się w poduszkę.

niedziela, 12 maja 2013

"Śmiertelne Zagrożenie" (Rozdział 8)




Pod poprzednim rozdziałem było 11 komentarzy, w tym 2 albo 3 moje, ale i tak wam bardzo dziękuję. Jestem zadowolona z waszego komentowania oraz odsłon bloga. Podziękuję wam za to ósmym rozdziałem. : 3
__________________________________________________

          - Hermiona, co z nią ? – zapytał Ron załamującym się głosem i łzami w oczach jak wszyscy.
- Ona … Nic … To znaczy nic jej nie jest … Ciąży na niej to samo zaklęcie, co na moich rodzicach …
Harry odetchnął z ulgą. Skoro Hermiona wyleczyła swoich rodziców od tego najprawdopodobniej czarno magicznego zaklęcia, to z Ginny również da sobie radę, więc był już o nią spokojny. Teraz bardziej martwił się o Hermionę i już miał coś do niej powiedzieć, kiedy do kuchni weszli przerażeni państwo Weasley.
- Matko boska, co … co się tu stało ?! Ginny! – Rzuciła się na podłogę rozrzucając po kuchni torby z zakupami.
- Spokojnie mamo, nic jej nie jest. Została oszołomiona zaklęciem, którego żadne z nas nie zna. Ale może ty ? – zapytał niepewnie Ron.
Molly przytaknęła głową do syna, po czym wyjęła różdżkę i zrobiła dokładnie to samo, co Hermiona w Londynie. Z nikąd pojawił się biały strumień i płynnie wpełzł do głowy leżącej, rudowłosej dziewczyny. Po chwili znikł, jak w poprzednim przypadku, a na twarzy pulchnej kobiety pojawiła się ulga.
- Reggering – powiedziała – to zaklęcie, które poważnie oszołamia ludzi, coś jak Drętwota czy Pertificus Totalus, ale dodatkowo niweluje działanie wszelkich płynów, których przyjmują dotknięci tym zaklęciem, na około godzinę. Potem eliksiry będą już działać, natomiast samo oszołomienie trwa nie dłużej niż 20 minut. Jest to zaklęcie dosyć paskudne i typowo czarno magiczne. Normalni czarodzieje nie mają odwagi go użyć, ale to znaczy … czy … czy ONI tu byli ? – wszystko wyjaśniła spokojnym głosem, ale ostatnie zdanie ledwo przeszło jej przez gardło.
- Tak – powiedziała ze smutkiem Hermiona – musieli tu przyjść tuż po naszej teleportacji. Wyciągnęli od Ginny informacje o naszej wyprawie. W Londynie też się na nich natknęliśmy, czekali na nas, ale jeszcze wcześniej zaatakowali moich rodziców, tym samym zaklęciem. I oni … - nie dokończyła, rozpłakała się na dobre.
- Och skarbie, tak mi przykro … - wymamrotała pani Weasley i objęła dziewczynę, sama mając łzy w oczach.
          Po głębszym zastanowieniu się Harry zrozumiał, dlaczego rodzice Hermiony nie poznali jej. Zostali potraktowani tym samym zaklęciem, co Ginny i zniwelowało  działanie eliksiru. A przecież nie minęła godzina od kiedy wyruszyli z Nory, do prawdziwego domu Granger’ów. Jakby tak się w to zagłębiać, to była to jego wina … Powinien to przewidzieć, albo chociaż powiedzieć przyjaciołom o wszystkim, ona na pewno przewidziałaby coś takiego, albo miała zwykłe przypuszczenia. Nie byłoby takiego zaskoczenia i nieszczęścia. Ale … co miałby im powiedzieć ? Że Voldemort powrócił i działa z większą siłą niż dotychczas ? Że w każdej chwili mogą umrzeć ? Że im dłużej z nim przebywają, tym bardziej są narażeni?
          W kuchni rozległo się głośne skrzypienie. Wszyscy obecni spojrzeli się w miejsce, z którego dobiegały odgłosy. Był to Zegar Weasley’ów. Wokół niego rozbłysło się czerwone światło, wszyscy patrzyli się z niepokojem na to co, się stanie. Po chwili błysk znikł i wszystkie wskazówki przesunęły się z „Dom” na „Śmiertelnie Niebezpieczeństwo”.
          Tego Harry się nie spodziewał, ale był to kolejny dowód. Czuł, że teraz musi im już wszystko wytłumaczyć.
- Śmiertelne … niebezpieczeństwo ?! – krzyknął pan Weasley – o co tu chodzi ?!
- Ja … muszę wam coś powiedzieć … - zaczął nie pewnie Harry, choć wiedział, że to było nieuniknione.
- Czy to coś ważnego ?
- No … raczej tak. A nawet bardzo.
- Wiesz co, teraz wszyscy potrzebujemy spokoju. Idźcie do swoich pokoju i trochę odpocznijcie, a potem porozmawiamy. Czy jeśli powiesz nam to później, nic się nie stanie ? – zaproponowała pani domu.
- Nie, nie powinno mieć to takiego znaczenia. – powiedział Harry i razem z przyjaciółmi, oprócz Ginny, którą zajęli się jej rodzice, poszedł do swojego pokoju.
          Kiedy weszli do sypialni chłopców, Ron rzucił Muffliato, aby nikt im nie przeszkodził.  Hermiona ze smutkiem zajęła jedyne wolne krzesło, natomiast reszta usiedli na łóżkach.
- Hermiono, ja … chciałem Cię przeprosić … - wydukał Harry, patrząc z zaciekawieniem w podłogę.
- Daj spokój, przecież to nie Twoja wina, w ogóle dlaczego tak uważasz ? A co do moich rodziców, porozmawiam z profesor Mcgonagall i spytam jej się, czy ma jeszcze jeden taki eliksir, a następnie wybiorę się tam jeszcze raz.
- Nie. To jest naprawdę moja wina. Ja … muszę wam coś powiedzieć, powinniście wiedzieć – popatrzył przyjaciołom w oczy, a kiedy przytaknęli głową, kontynuował – Pamiętacie, kiedy rozmawialiśmy o Snape’ie w moje urodziny ? Wtedy coś dziwnego się ze mną stało, zemdlałem i powiedziałem wam, że to przez te informacje … , ale nie. To była wizja. Z Voldemortem w roli głównej.
           Ron popatrzył na niego z otwartą buzią i szerokimi oczami, natomiast Hermionie zaczęły zbierać się łzy i zakryła twarz rękami. To był dla nich szok, ale co miał zrobić ? Mieli spokojnie żyć ze świadomością, że wszystko jest jak dawniej, a ze śmierciożercami dadzą sobie radę ? Musiał im powiedzieć ! Ale to było takie trudne …
- To znaczy, że on … że Voldemort … POWRÓCIŁ ?! – krzyknęła Hermiona, patrząc Harry’emu prosto w oczy z nadzieją, że zaraz wstanie i krzyknie, że to był żart.
- Tak, tak myślę. A przynajmniej na razie wszystkie wydarzenia to potwierdzają.
- Trzeba powiedzieć moim rodzicom, natychmiast ! Oni też są w niebezpieczeństwie !
- Ron, wszyscy jesteśmy teraz w niebezpieczeństwie ! Owszem, zgadzam się, abyśmy im powiedzieli, każdy ma prawo wiedzieć, ale to i tak ja będę musiał go powstrzymać !
- Znowu się zaczyna ! Wszystko będzie się kręciło wokół Chłopca-który-przeżył !
- Przestańcie się kłócić ! – wtrąciła dziewczyna – Ron, jak możesz tak mówić ? Przecież to nie jest dla niego łatwe ! Dla niego to jest jeszcze gorsza sytuacja niż dla nas, to on jest celem Voldemorta ! A ty, Harry – tym razem zwróciła się do kruczoczarnego chłopca, już spokojnym tonem – masz zakaz tak mówić. Szliśmy przez to razem od samego początku i teraz również będziemy z Tobą. Nawet jeśli zginiemy, co nie jest pewne, bo w końcu daliśmy radę w wojnie z przed czterech miesięcy, to i tak będziemy z Tobą. Zrozumiałeś ? Zawsze możesz na mnie liczyć.
          Hermiona podeszła do Harry’ego i mocno go przytuliła. Jej słowa dodały mu otuchy, chociaż tym samy narażał ich na większe niebezpieczeństwo. Ale co zrobić ? W końcu tak zachowują się najlepsi przyjaciele, a on był bardzo wdzięczny losu, że ich znalazł.
- Na mnie też, stary. Przepraszam za to co powiedziałem …
          Ron również go przytulił i teraz Harry’emu odleciały wszystkie myśli, o tym, że przegra tę wojnę. Nie jest w tym sam i dlatego da radę, jest tego pewien. Nie wie jeszcze jak, ale da.


Reggering – to zaklęcie sama wymyśliłam, z myślą o tym, że Hermiona nie znała tego zaklęcia, więc nie mogłam użyć tu żadnego z wymysłów J. K. Rowling . Poza tym żadne nie spełniało warunków, jakich potrzebowałam w tym rozdziale.