,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”
No, a więc i ja zostałam nominowana przez Vivilisię. Dzięki :)
Pytania od Vivilisi :
1. Jak masz na imię?
Monika Anna
2. Do jakiej szkoły chodzisz?
We wrześniu idę do gimnazjum.
3. Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogowaniem?
Można powiedzieć, że czułam tzw. niedosyt po przeczytaniu ostatniej książki z serii Harry Potter, więc postanowiłam napisać dalsze przygody bohaterów. Jak narazie jest to mój jedyny blog, choć planuję stworzyć drugi.
4. Jakie książki to Twoje ulubione?
Harry Potter (cała seria),
Trylogia Igrzysk Śmierci,
Anielski Tort.
5. Najlepsza gra z dzieciństwa?
Chyba Monopoly :3
6. Jakie masz marzenie?
Banalne, a jednak: schudnąć.
7. Co lubisz robić, gdy nie ma nikogo w domu?
Przeważnie siedzę przy lapotpie :D
8. Uprawiasz jakieś sporty, jakie?
Regularnie nie, ale moim ulubionym jest siatkówka, koszykówka i badminton.
9. Gdzie chcesz pojechać w wakacje (jeżeli już tam byłaś to gdzie)?
Byle gdzie, ale ze znajomymi pod namiot *.*
10. W jakich gatunkach muzycznych gustujesz?
Słucham wszystkiego, co mi się podoba, nie ograniczam się do gatunków.
11. W jakiej miejscowości mieszkasz?
Wieś przy Koszalinie.
Moje nominacje
1. Hermiona Granger, droga do miłości http://we-r-2gether.blogspot.com/
2. Ginny Weasley i Harry Potter http://ginny-harry-forever.blogspot.com/
3. Śmierć to dopiero początek http://wildheartneverdie.blogspot.com/
4. Tylko przestań mnie kochać, uczucie między nami nie żyje http://dracomiona.blogspot.com/
5. Ostatnia nadzieja http://hope-my-love.blogspot.com/
6. Miłość boli, gdy druga osoba nie widzi tego, że kochasz http://sekretna-strona.blogspot.com/
7. Nowa znajomość http://nowe-miejsce.blogspot.com/
8. Shine a light in the dark, let me see Where You Are http://grentterlove.blogspot.com/
9. Smile, life is beautiful http://smil3-lif3-is-b3autiful.blogspot.com/
10. Take me down to the paradise city http://takemedowntotheparadisecityplease.blogspot.com/2013/06/rozdzia-xvii.html
11. Best Holiday Ever http://bestholidays-ever.blogspot.com/
Pytania ode mnie
1. Jak masz na drugię imię?
2. Co wolisz; książki czy filmy?
3. W jakim woj. mieszkasz?
4. Twój ulubiony kolor?
5. Kiedy założyłaś/eś bloga i co było tego powodem?
6. Piosenka z dzieciństwa?
7. Ile masz lat?
8. Jaki jest Twój ulubiony sport?
9. Masz chłopaka/dziewczynę?
10. Brunetka, blondynka czy ruda?
11. Twoja ulubiona książka?
______________________________________________
Polecam Ocenialnię Blogów Potterowskich. Sprawdź, co o Twoim blogu sądzą inni :)
http://ocenialnia-potterowskich-opowiadan.blogspot.com/
czwartek, 15 sierpnia 2013
czwartek, 1 sierpnia 2013
Zawieszenie.
Zawieszam bloga!
Bardzo przepraszam, ale pod ostatnim rozdziałem każdy komentarz zawierał tekst "Pisz szybko". Chciałabym spełnić waszą prośbę i napisać szybko rozdział, ale to działa na tej zasadzie; muszę pisać szybko - nie mam weny, mam pisać kiedy chcę, bez nacisków - cały rozdział mam już w głowie. Dodatkowo muszę uporządkować rzeczy związane z Voldemortem, bo szczerze mówiąc to co wcześniej wymyśliłam jest do bani i teraz myślę co z nim zrobić. Oczywiście nie jest złym pomysłem jego powrót, bo to planowałam od początku i jestem zadowolona z mojego wyboru.
Nie wiem przez jaki czas blog nie będzie funkcjonował. Jeśli już ułożę dalsze przygody bohaterów, napiszę KILKA rozdziałów na zapas, myślę, że go z powrotem otworzę. Nie będę mówić konkretnej daty, bo jeśli jednak się nie wyrobię, będziecie mieć do mnie o to żal. A tego nie chcę.
No to do zobaczenia wkrótce ;c
Bardzo przepraszam, ale pod ostatnim rozdziałem każdy komentarz zawierał tekst "Pisz szybko". Chciałabym spełnić waszą prośbę i napisać szybko rozdział, ale to działa na tej zasadzie; muszę pisać szybko - nie mam weny, mam pisać kiedy chcę, bez nacisków - cały rozdział mam już w głowie. Dodatkowo muszę uporządkować rzeczy związane z Voldemortem, bo szczerze mówiąc to co wcześniej wymyśliłam jest do bani i teraz myślę co z nim zrobić. Oczywiście nie jest złym pomysłem jego powrót, bo to planowałam od początku i jestem zadowolona z mojego wyboru.
Nie wiem przez jaki czas blog nie będzie funkcjonował. Jeśli już ułożę dalsze przygody bohaterów, napiszę KILKA rozdziałów na zapas, myślę, że go z powrotem otworzę. Nie będę mówić konkretnej daty, bo jeśli jednak się nie wyrobię, będziecie mieć do mnie o to żal. A tego nie chcę.
No to do zobaczenia wkrótce ;c
czwartek, 18 lipca 2013
Rozdział 10
Witaaaam po dwumiesięcznej przerwie. Na samym początku chciałam przeprosić za moją długą nieobecność. Byłam zajęta poprawianiem ocen na końcu roku no i spotkaniami z przyjaciółmi, których już raczej nie będę widywać, bo skończyłam szkołę. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i wybaczycie. ;)
Rozdział 10 już gotowy do opublikowania, sprawdzony przez moją korektorkę Patrycję Hry. Muszę się wam pochwalić, że prawie nie było żadnych błędów. :D
A tak na marginesie, co sądzicie o filmiku, który widnieje pod nagłówkiem bloga? Co prawda, nie jest zrobiony przeze mnie, ale się w nim zakochałam i oglądam go codziennie. < 33
Miłego czytania :)
________________________________________
Rozdział 10 już gotowy do opublikowania, sprawdzony przez moją korektorkę Patrycję Hry. Muszę się wam pochwalić, że prawie nie było żadnych błędów. :D
A tak na marginesie, co sądzicie o filmiku, który widnieje pod nagłówkiem bloga? Co prawda, nie jest zrobiony przeze mnie, ale się w nim zakochałam i oglądam go codziennie. < 33
Miłego czytania :)
________________________________________
Już nigdy, przenigdy nie zobaczy ich... Nie zobaczy swoich najdroższych
rodziców. Oczywiście będzie ich odwiedzała co jakiś czas, wykręcając się bólem
zęba, aby tylko być przy nich, poczuć przy sobie ich obecność. Mimo to będzie
to bardzo ciężko znosić. Posiadanie rodziców, którzy nie pamiętają własnego
dziecka, jest jak ich brak, jakby nie żyli. Nie został nawet cień Hermiony w
ich życiu, widziała to w oczach matki, ta przerażająca, wszechogarniająca
pustka. Teraz wie, co czuł Harry, przez całe jedenaście lat, ona prędko
zwariowałaby z takim uczuciem. Dziewczyna przynajmniej miała wiele
przyjaciół, którzy ją wspierali, a chłopak wychowywał się u wrednego dla niego
wujostwa. Mimo to wyrósł na bardzo mądrego, przystojnego, a co najważniejsze
odważnego i dobrego człowieka. Do tego myślał najpierw o innych, dopiero
później przejmował się sobą, najbardziej potwierdziło to jego zachowanie
podczas wojny. Weźmy na przykład sytuację, kiedy dowiedział się o cząstce
Voldemorta żyjącej w nim. Tak bardzo bał się swojego wroga, samego umierania, a
jednak zrobił to, by mogli pokonać go. "Zabijcie węża, wtedy zostanie
tylko on sam". Ona nigdy nie zapomni tych słów. Słyszała w jego głosie
tyle smutku i bólu, a jednocześnie poświęcenia. Te cechy są jednymi z wielu,
które ich łączą. Naprawdę dużo rzeczy mają wspólnych, ale czy aby nie za dużo?
Następnego dnia Hermiona obudziła się z bardzo dobrym humorem, co było dosyć
dziwne zważając na jej położenie rodzinne, ale mądra Gryfonka obiecała sobie nie
ronić więcej łez. Już w czasie wojny nauczyła się, że płakanie i użalanie się
nad sobą jest tylko stratą czasu i na pewno nie pomaga w oswojeniu się z
sytuacją, a wręcz przeciwnie - jeszcze bardziej pogłębia odczuwany smutek.
Życie toczy się dalej i trzeba patrzeć w przyszłość, a nie "gdybać"
na przeszłość.
Przeciągnęła się z cichym pomrukiem na swoim łóżku, po czym spojrzała w prawą
stronę i ujrzała łóżko pokryte błękitną pościelą. Spodziewała się tam nadal
śpiącej rudowłosej przyjaciółki, jednak kiedy upewniła się, że jej tam nie ma,
zdziwiła się. Ginny przeważnie wstawała z posłania dopiero kiedy Hermiona ją
budziła. Czyżby zaspała? To chyba niemożliwe.
Prawie podskakując podeszła do swojej wielkiej, brązowej szafy. Po długim
czasie namysłu, co na siebie włożyć, wyjęła z garderoby jedną parę jeansów i
swoją ulubioną bluzkę. Kupiła ją jeszcze w wakacje, kiedy razem z przyjaciółmi
wybrała się do mugolskiego centrum handlowego. Była bardzo zadowolona ze
swojego zakupu; bluzka była koloru jasnego beżu, z wspaniałymi, bufiastymi
rękawami. Dekolt w serek doskonale eksponował jej nie najmniejsze piersi, które
podtrzymywał czarny, średniej grubości pasek dołączony do nabytku.
Po założeniu na siebie kreacji, ruszyła w kierunku łazienki. Wykonała
podstawową toaletę poranną, a swoje bujne, kręcone loki upięła w ciasny kok. Od
pewnego czasu codziennie się malowała, więc i również teraz podkreśliła swoje
oczy czarną kredką, a na usta nałożyła malinowy błyszczyk. Dokładnie ten,
którym tak bardzo fascynował się Harry przy ich pocałunku... Wybraniec był
wtedy taki delikatny, z całą pewnością całował lepiej od Rona. Chwila,
chwila... dlaczego ona w ogóle dopuszcza do siebie takie myśli? Miała o nim
więcej nie myśleć, jeszcze się zakocha, a wtedy nie byłoby zbyt ciekawie. Tylko
czy jeszcze nie jest za późno?
Ruszyła w kierunku drzwi do swojego pokoju, aby po chwili znaleźć
się na holu domu Weasley'ów. Ledwo zdążyła uchwycić oczami obraz, gdy poczuła,
iż traci równowagę i upada na na szczęście miękki dywan, dzięki czemu
zamortyzował upadek.
-
Hermiono, przepraszam, zagapiłem się - powiedział pośpieszenie Harry, podając
przyjaciółce rękę.
-
Nie ma sprawy, nawet się nie obiłam - odpowiedziała i stanęła na nogi
korzystając z proponowanej pomocy.
Po chwili jednak, kiedy zobaczyła swojego przyjaciela od stóp do głów, oblała
się szkarłatnym rumieńcem, Harry natomiast widząc szokujące spojrzenie
dziewczyny, bez chwili zawahania zaczął się tłumaczyć. A miał z czego, ponieważ
stał przed nią jedynie z krótkim, żółtym ręcznikiem owiniętym wokół pasa...
-
Ja... po prostu... szedłem właśnie do łazienki i...
-
I przypadkiem trafiłeś na mnie? - zapytała znacząco podnosząc prawą brew do
góry - O czym ty myślałeś?
-
O... o niczym. Naprawdę, proszę, uwierz mi.
-
Jasne! - prychnęła - Nie tłumacz mi się z tego teraz. Zobaczymy, co na to powie
Ginny!
-
Ginny?
-
No tak, Twoja dziewczyna, pamiętasz? Dość wysoka, szczupła, z ognistorudymi
włosami...
-
Och, przestań już. Pamiętam jeszcze jak wygląda - warknął.
-
Myślę jednak, że jej twarz nabierze nowego grymasu, kiedy dowie się o pewnej
rzeczy...
Harry'emu szczęka opadła, a oczy wyglądały, jakby
zaraz miały wyskoczyć z oczodołów. Hermiona miała niezły ubaw ze wszystkich
jego min, mimo to, ta była najlepsza.
-
Chyba nie masz zamiaru jej powiedzieć, co? Hermiona!
Nie wytrzymała. Wybuchła głośnym śmiechem, ukazując
swe nieskazitelnie białe zęby, a z jej czekoladowych oczu popłynęły łzy
szczęścia. Hermiona otarła je rękawem i spojrzała na sztywnie stojącego
przyjaciela. Na jego twarzy widniało zdziwienie, powoli przekształcające się w
złość, a następnie śmiech.
-
Ty... jesteś... - nie mógł znaleźć odpowiednich słów.
Hermiona posłała Harry'emu najsłodszy uśmiech, na jaki było ją stać, po czym
odwróciła się, założyła pasmo włosów, które wypadło z koka, za ucho i ruszyła w
stronę schodów.
-
Łazienka jest w drugą stronę - rzuciła.
*
* *
Że też chciało mu się paradować po holu w samym ręczniku i do tego spotkać JĄ.
Przecież mógł być to ktoś inny, na przykład Ginny. Skończyło by się pewnie na
pocałunku i jej wspaniałym mruknięciu, natomiast Ron zignorowałby to. Państwo
Weasley? Oni nie wchodzą na to piętro, całe jest na ich wyłączność. Przypadki
coraz bardziej ich ze sobą napotykają.
Wreszcie po szybko zjedzonym śniadaniu oraz dwugodzinnym pakowaniu się, co
oznaczało niesamowity harmider w domu, Ron, Hermiona, Harry i Ginny byli
gotowi, aby ruszyć do Hogwartu na ósmy i w przypadku rudowłosej, na siódmy rok
nauki.
Plany się nie zmieniły, więc za chwilę znajdą się w swojej szkole. Dokładnie w
tej, która parę miesięcy temu była miejscem straszliwej bitwy dobra ze złem.
Dokładnie w tej, w której setki osób oddało życie, aby on, słynny Harry Potter,
chłopiec, który przeżył, mógł zabić budzącego strach w nawet największych
czarodziejach, Voldemorta. Ale tego nie zrobił, nie zabił. I nikt nie wie
dlaczego.
W
kuchni rozległo się głośne bicie zegara wskazujące na wybicie godziny dwunastej. Młodzież ruszyła po swoje walizki,
by po chwili stanąć przed kominkiem państwa Weasley'ów. Pani Weasley, cała
zapłakana i z tęsknoty i ze wzruszenia tym co zrobili, aby mieć okazję na
normalną naukę, podała każdemu z nich szczyptę Proszku Fiuu.
-
Ginny - powiedziała do swojej córki - pamiętaj, żeby w tym roku szczególnie
przyłożyć się do nauki.
-
Ronaldzie - tym razem podeszła do piegowatego syna - staraj się robić mniej
zwariowanych rzeczy niż dotychczas.
-
Hermiono - dziewczyna rozpromieniła się, kiedy pulchna kobieta mocno ją
przytuliła - tobie akurat nie muszę życzyć powodzenia w nauce - zaśmiała się i
puszczając do niej oko, szepnęła - ale za to powodzenia z chłopakami.
Przyszła kolej na niego, Harry'ego. Serce mu waliło jak oszalałe nie mógł
przecież oczekiwać jedynie ciepłych słów.
-
Harry - na jej twarzy pojawił się uśmiech dumy - uważaj na siebie. Wszyscy na
siebie uważajcie, ale przede wszystkim Ty. A jeśli chodzi o Voldemorta -
trafiła w jego czuły punkt, więc nie zdając sobie z tego sprawy, wyraźnie
posmutniał. Pani Weasley widząc to, zaczęła wykrzykiwać, gestykulując rękami -
na miłość boską! Nie obwiniaj się o to! To nie jest Twoja wina, a tym bardziej
wszelakie śmierci, za którymi stoi on. Masz nas, zawsze znajdziesz w nas
wsparcie, bo wiem, że ta sytuacja Cię przerosła, masz dopiero osiemnaście
lat... - zakończyła ze łzami w oczach, mocno obejmując chłopca.
Mógłby protestować, iż wcale go to nie męczy, że
się o to nie obwinia... ale po co?
-
Dziękuję.
Hermiona i Ginny przytuliły jeszcze pana Artura,
natomiast Harry i Ron uścisnęli mu rękę. Następnie wszyscy po kolei weszli do
kominka i przenieśli się do jedynej w swoim rodzaju szkoły.
Harry przeteleportował się jako pierwszy. Po wyjściu z kominka i otrzepaniu się
z sadzy ujrzał przed sobą postać Minerwy Mcgonagall - dyrektora Szkoły Magii i
Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Wkrótce cała czwórka szła po jasnych korytarzach szkoły u boku dyrektorki. Byli
naprawdę zdumieni tym, jak dokładnie udało się odbudować zrujnowane mury.
Najmniejsze detale zostały zachowane. Zauważyli to, kiedy Sir Cadogan zaczepił
ich na jednym z pięter, gratulując. Jego obraz wisiał dokładnie w tym samym
miejscu, co wcześniej.
Wieże domów również zachowały swoje stałe
miejsce. Harry'ego dręczyło pytanie dotyczące właśnie domu, do którego należą.
Zapytał, choć może nie było to dobre pytanie na tę chwilę.
-
Pani profesor? - odpowiedziała skinięciem głowy, co oznaczało, że może
kontynuować - Skoro jest pani dyrektorem, to nie może być opiekunem
któregoś z domu, prawda? - kolejne skinięcie głowy - Kto nim teraz zostanie?
Profesor
Mcgonagall tępo wpatrywała się w podłogę, przyśpieszając kroku. Teraz
zrozumiał, że nie powinien się o to pytać. Przecież to jasne, że po prostu
dojdzie nowy nauczyciel, za tych, którzy... polegli.
-
Wszystkiego dowiesz się na uczcie powitalnej.
Kiedy
w końcu doszli do wieży Gryffindoru, Harry poczuł się jak sprzed laty. Pokój
gryfonów wyglądał dokładnie jak wcześniej. Te same okna, przez które wlatywała
Hedwiga z przeróżnymi wiadomościami. Te same fotele, w których całą trójką
knuli niecne plany na odkrycie tajemnic Hogwartu lub Voldemorta. Ten sam
kominek, gdzie w pomarańczowo-czerwonych płomieniach ognia widniała podłużna
twarz z dosyć długimi, brązowymi włosami jego ojca chrzestnego - Syriusza. Te
same kręcone, szare schody prowadzące do dormitoriów chłopców i dziewcząt z
domu Godryka Gryffindora. W sypialniach równo poustawiane i gładko zaścielone
łóżka czerwoną pościelą, z dużymi kotarami. To samo miejsce odpoczynku, w
którym konsultował się z Tomem Riddlem poprzez czarnoksięski pamiętnik. Zarówno
jak na te dobre i złe wspomnienia uśmiechnął się do siebie.
W końcu wybiła godzina osiemnasta. Szybko zrywając się z miejsc, w których
spędzili najdłuższe sześć godzin swojego życia, ruszyli w kierunku wyjścia z
wieży. Harry'emu w piersi serce waliło jak szalone. Był bardzo ciekaw, ile osób
w jego wieku wróciło tak jak on na ósmy rok
nauki do Hogwartu. Tym bardziej, że większość z nich straciła swoich bliskich w
czasie wojny, więc rozumiał, że niektórzy woleli zostać w domu. Najbardziej
interesowała go postać Dracona Malfoya. Mimo tylu lat wspólnej niechęci do
siebie, przez ostatni rok, Draco dwa razy nie wydał ich trójki Śmierciożercom.
Nie stanął również po stronie Voldemorta na ostatecznej bitwie.
Jednocześnie czuł również strach. Wielki, wszechogarniający strach, który co
chwilę skręcał mu wnętrzności. Cholernie bał się o wszystkich, których miał za
chwilę zobaczyć wysiadających z pociągu. Był niemal pewny, że Śmierciożercy, a
może nawet sam Voldemort, próbowali odnaleźć Harry'ego w drodze do szkoły. A co
jeśli komuś coś się stało? Albo w ogóle nie dojechali?
Całą czwórką szybko przemieszczali się po zamku,
aby jak najprędzej znaleźć się na peronie, gdzie powinien właśnie dojechać
pociąg. Siedem pięter w dół po ruchomych schodach, dziedziniec, most kamienny,
wieża pod zegarem... z każdą sekundą byli coraz bliżej i coraz bardziej
zwiększał się odczuwany strach. Przejście obok wielkiej sali, dziedziniec
główny... Teraz tylko przebiec obszar między barierą ochronną, a peronem, na
którym powinien stać pociąg z wysiadającymi pasażerami... Harry zamarł. Pociąg
stał. Pasażerowie wysiadali. Ale nie przebiegało to tak, jak powinno. Uczniowie
wybiegali w popłochu, krzycząc przeraźliwie, a co niektórzy wołając o pomoc
trzymając rannych, młodszych kolegów lub koleżanki w rękach, z przerażeniem na
twarzach. Większość z nich była w poniektórych miejscach pobrudzona krwią,
własną i obcą. Ubrania mieli porozrywane z wieloma powypalanymi dziurami,
najprawdopodobniej zaklęciami. Wszyscy byli spoceni i zdyszani.
Dopiero kiedy Hermiona pociągnęła go za ramię, zdał sobie sprawę, że stał w
miejscu bez ruchu, nic nie robiąc. Ocknął się, i odzyskawszy już świadomość
ruszył w stronę pociągu. Wszedł do najbliżej stojącego wagonu, a że był on
pusty, pobiegł do dalszych. Biegł jak najszybciej, chciał znaleźć któregoś z
nauczycieli, aby dowiedzieć się, co się stało. Próbował omijać porozbijane
kawałki szkła leżące na podłodze, które wypadły z okien, próbował nie myśleć co
tu się działo widząc to coraz większe plamy krwi pod nogami i na fotelach.
W końcu natrafił na przedział, w którym znalazł żywą
duszę. Tylko rozsunął drzwi od wagonu, ujrzał oślepiające światło. Powoli
zapadł w przytłaczającą ciemność, resztkami przytomności słysząc przerażający
krzyk Hermiony...
sobota, 18 maja 2013
Rozdział 9
Jest ten nasz upragniony dziewiąty rozdział :D
Jestem zadowolona z ilości osób, które pytają się mnie na blogu, asku i facebooku kiedy następny rozdział. To dowód, że jednak ktoś w ogóle czyta moje wypociny. : 3Rozdział ze specjalną dedykacją dla mojej wspaniałej korektorki Patrycji Hry. To dzięki niej rozdziały będą coraz lepsze! :)
________________________________________________
Rozłączyli się z uścisku dopiero kiedy z dołu pani Weasley zawołała
swojego syna. Ron z niechęcią krzyknął mamie na znak, że już idzie, po czym
rozśmieszył siedzących na kanapie przyjaciół swoją miną
naśladującą matkę. Kiedy minął próg drzwi i słychać było tupot jego stóp
schodzących po schodach, Harry i Hermiona nadal śmiali się z żartu rudowłosego,
jednak po chwili już się uspokoili.
- Szkoda, że Ron jest twoim chłopakiem.- palnął Harry,
gdy tylko zrozumiał co właśnie powiedział, zrobił się czerwony po uszy - nie
... nie chciałem tego powiedzieć ...
- Och, Harry... - wyszeptała mu do ucha, oplotła rękami
szyję i pocałowała go namiętnie.
Z początku mu się to podobało, czuł słodki smak jej
błyszczyku na ustach, a do tego czarował go zapach jej boskich, malinowych
perfum. Kiedy go wdychał, czuł się jak w niebie, jakby mógł robić wszystko.
Hermiona zaczęła przygniatać go swoim ciężarem, po chwili już leżała na nim. Harry
sięgnął ręką ramiączko od biustonosza, które samo powoli spadało z ramienia
dziewczyny, aby ... Nie. Oderwał ją od siebie i popatrzył w oczy. Czy to była
wciąż ta sama dziewczyna?
- Hermiona, co my ... ?
- O jejku .. - dopiero teraz dostrzegła co oni robili. Natychmiast
wstała z chłopaka i odwróciła się do niego plecami - ja ...przepraszam, nie
wiem co we mnie wstąpiło ...
Harry'ego szczerze bawiło zakłopotanie dziewczyny.
- Spokojnie - powiedział łobuzerskim tonem i podszedł do niej, kładąc rękę na jej ramieniu – wiem,
że to nie powinno mieć miejsca, ale proszę, nie denerwuj się, cała się
trzęsiesz. A tak w ogóle, słodko wyglądasz z takimi wypiekamy na twarzy –
zaśmiał się.
- To nie jest zabawne, Harry! - skarciła go - Nie wiem co
się ze mną dzieje, przecież ja kocham Rona.
- A ja, kocham Ginny - powiedział, choć z chwili na
chwilę przestawał w to wierzyć ... - Hermiono, nie przejmujmy się tym, poniosło
nas. Zdarza się. Skupmy się na dniu jutrzejszym, wracamy do Hogwartu i ...
- No tak! Hogwart! Jak mogłam zapomnieć?! - weszła
chłopakowi w słowo i widząc jego zdziwione spojrzenie, dodała - Sam mówiłeś, że
Voldemort powrócił, tak? A skoro Śmierciożercy zrobili już tyle by nas złapać,
to można przewidzieć ich następny krok –na myśl o czymś takim przeraziła się i spojrzała
na przyjaciela, jednocześnie ze strachem, ale i nadzieją, że zrozumiał o co jej
chodzi - och, Harry! Pomyśl trochę! Wiedzą, że wracasz na siódmy rok, więc jaką
zasadzkę mogą planować?
- Atak na pociąg!
- Aleś ty spostrzegawczy - wywróciła oczami - w tej sytuacji
to chyba jasne, że nie możesz jechać pociągiem. Teleportacja również odpada, bo
pewnie będą na ciebie czekać tuż przed barierą ochronną, a wiadomo że
bezpośrednio do Hogwartu nie można się teleportować. Miotły również nie wchodzą
w grę. Pamiętasz nasz przelot z Privet Drive do Nory? Nie możemy sobie pozwolić
na jakąkolwiek stratę – czarnowłosemu przewróciło mu się w żołądku na myśl o
czyjejś śmierci - więc zostaje nam jedyne wyjście Proszek Fiuu.
- Dobry plan, ale co z innymi uczniami? Nie możemy
zapewnić sobie bezpieczeństwa ich kosztem.
- Spokojnie, Śmierciożercy nic im nie zrobią. Jeśli nie
zastaną cię w pociągu, to innym nie grozi niebezpieczeństwo. Wszystko o Tobie
wiedzą, więc ludzie nie są im potrzebni - wtrącił się do rozmowy Ron, opierając
się prawą ręką o lekko zapadniętą klamkę drzwi, a w lewej trzymając kubek z
gorącym napojem. Wypowiadając swoją myśl, wzrok miał utkwiony w Harry’m i nic
nie wskazywało na jego podejrzenia o sytuacji, która tu zaszła, jednak Hermiona
mimo to na jego widok lekko zbladła.
- I tak musimy
powiedzieć wszystko Mcgonagall, prawda ? Bez niej mamy związane ręce –
powiedział kruczoczarny chłopak.
- Jasne, oczywiste jest to, że musimy ją powiadomić. Wyślijmy
patronusa, aby się tu teleportowała.
- A nie możemy, po prostu sami tam pójść ? Na przykład...
przez kominek? – zaproponował rudowłosy niepewnym głosem.
- Czy dożyję dnia, w którym wykażesz się choć odrobiną
inteligencji ? – syknęła Gryfonka, znacząco klepiąc się ręką w czoło - Przecież
właśnie po to musimy porozmawiać z dyrektorką, żeby odblokowała kominek w swoim
gabinecie. Gdyby cały czas był odblokowany, Śmierciożercy bez problemu mogliby
się tam wedrzeć. Teraz już rozumiesz ? - zapytała z nutą sarkazmu.
- Tak ... - odpowiedział zażenowany.
Hermiona parsknęła
śmiechem widząc zawstydzenie Rona oraz spore zaczerwienienie spowodowane jej
słowami. Teraz śmiało mogła stwierdzić, iż patrzy na imitację buraka.
Brązowowłosa
dziewczyna ciągle z nikłym uśmiechem na twarzy wstała z krzesła i wyjęła z
tylnej kieszeni spodni, różdżkę. Wycelowała w jedno miejsce na ziemi, wykonała
stanowczy ruch dłonią, po czym krzyknęła Expecto
Patronum. Przed nimi pojawiła się skacząca po całym pokoju wydra, jednak
już po chwili zniknęła za oknem.
-
Potter! Czy ty w ogóle wiesz co mówisz? To jest bardzo poważny zarzut! Jesteś
tego pewien?
- Tak! - krzyknął, ale kiedy napotkał surowy wzrok
Minerwy, zmienił ton na spokojniejszy - Pani profesor, proszę mi uwierzyć.
Chyba wszyscy pamiętają co się stało, kiedy nie chcieliście mi wierzyć w piątej
klasie, prawda ? A poza tym, dlaczego miałbym kłamać ?
- Nie sugeruję ci kłamstwa.
- No więc, o co chodzi ?
- Harry, po prostu to jest bardzo nierealistyczne.
Dumbledore powiedział mi co było skutkiem jego upadku, te ... horkruksy. Skoro
zniszczyłeś je wszystkie, to jak wyjaśnisz jego rzekomy powrót.
- Nie wiem, nie wiem ... ale jestem pewien, że wojna się
jeszcze nie skończyła.
Nie wiedział, jakiego
argumentu użyć, aby przekonać profesorkę. Przecież powiedział już wszystko, co
sam widział i czego się domyślał ! Czego można jeszcze chcieć, aby uwierzyć ?
Ma sam przyprowadzić Voldemorta do Nory, aby uznała to za prawdę? A może trzeba
poczekać na jakiekolwiek ofiary, aby coś zaczęto robić ?
- Minerwo, ja wierzę Harry'emu - doszedł ich głos pani Weasley, która wyłoniła się z kuchni.
- Molly, najdroższa, czy wiesz co będzie jak wszyscy się
dowiedzą, że on jednak jeszcze żyje ? Wszyscy są teraz szczęśliwi, a...
- Pani profesor! - Harry wstał i huknął pięścią w stół -
Z całym szacunkiem, ale czy pani nic nie rozumie? Wszyscy muszą poznać prawdę,
nie możemy ich tak okłamywać! Według pani, popsujemy im ideę wymarzonego,
spokojnego życia, ale czy to nie będzie dla nich większy szok, kiedy w końcu
wylądują w rękach samego Voldemorta, niż poznanie prawdy teraz? - zawahał się
na chwilę, aby złapać oddech, po czym zamknął oczy i mówił dalej - Voldemort
ukazał mi się w wizji. W Londynie napadli na nas Śmierciożercy, a potem również
na Ginny. Nie pozwolę na to, aby zginęła kolejna osoba - zakończył, wycierając
ręką łzę z policzka.
Harry ciągle stał w
tym samym miejscu z zamkniętymi oczami. Hermiona chciała do niego podejść,
przytulić, wesprzeć, ale w tym momencie z krzesła w kuchni Weasley'ów wstała
dyrektorka. Po chwili znajdowała się tuż przed chłopakiem. Wyciągnęła swoje
chude ręce oplecione czarnymi szatami i przytuliła go. Po prostu go przytuliła.
Kiedy odsunęła
się na krok, Harry podniósł głowę. Na jej twarzy widniały już strużki łez na
policzku.
- Zawsze chciałam mieć syna... Właśnie takiego jak ty,
Harry - wykrzywiła swoje wąskie usta w uśmiechu i pogłaskała wybrańca po
policzku. On również teraz patrzył jej prosto w oczy z szerokim uśmiechem,
pełnym wzruszenia - Dlatego Ci wierzę.
- Dziękuję, pani profesor - jedynie tyle udało mu się
powiedzieć.
Nie spodziewał się, że
to tak wyjdzie. Rozpłakał się, jak dziecko ... ale wcale się tego nie wstydził.
Czuł zbyt wiele na raz, aby tłumić to w sobie, a krzyk nie pomagał. Wręcz
przeciwnie, po krzyku czuł się bardziej agresywny i wściekły. Do tego wyznanie
Mcgonagall... Był z siebie dumny.
- Mój kominek będzie aktywny jutro. Aportujcie się do
mojego gabinetu o godzinie 12:00. Hermiono - zwróciła się do brązowowłosej
dziewczyny, a ta aż podskoczyła słysząc swoje imię - Mogłybyśmy porozmawiać na
osobności?
- Oczywiście - po czym wyszły z kuchni. Dla pewności za
zgodą nauczycielki rzuciła zaklęcie Muffliato.
- Chciałam się ciebie zapytać, jak Twoi rodzice?
- Oh, o to chodzi - dziewczyna wyraźnie posmutniała - Moi
rodzice jeszcze w swoim zastępczym mieszkaniu, zostali potraktowani przez Śmierciożerców
zaklęciem Reggering. Dopiero tutaj, w Norze pani Weasley powiedziała mi na czym
polega to zaklęcie, a wcześnie podałam rodzinie ten eliksir, który otrzymałam
od Pani, ale nie podziałał - teraz jednak przypomniała sobie to, co mówiła
Harry'emu - ale przecież można podać go jeszcze raz, prawda? Mogę się tam
wybrać nawet jutro.
- Hermiono, muszę cię zmartwić, ale... nie można tak
zrobić. Tego eliksiru nikt nie może zażyć dwa razy w życiu. Jeśli to się
stanie, mogą całkiem postradać zmysły, albo po prostu umrzeć.
Serce
jej stanęło. Jak to możliwe? Nie zobaczy już więcej swoich rodziców? To... to
niemożliwe. Oni byli dla niej wszystkim, jedyną rodziną, przyjaciółmi, wsparciem,
a teraz ma się pogodzić, z tym że nigdy więcej jej nie poznają? Nie chciała
teraz z nikim więcej rozmawiać, musiała sobie to wszystko przemyśleć, pokładać
... no i wypłakać się w poduszkę.
niedziela, 12 maja 2013
"Śmiertelne Zagrożenie" (Rozdział 8)
Pod poprzednim rozdziałem było 11 komentarzy, w tym 2 albo 3 moje, ale i tak wam bardzo dziękuję. Jestem zadowolona z waszego komentowania oraz odsłon bloga. Podziękuję wam za to ósmym rozdziałem. : 3
__________________________________________________
- Hermiona, co z nią ? – zapytał Ron
załamującym się głosem i łzami w oczach jak wszyscy.
- Ona … Nic … To znaczy
nic jej nie jest … Ciąży na niej to samo zaklęcie, co na moich rodzicach …
Harry odetchnął z ulgą.
Skoro Hermiona wyleczyła swoich rodziców od tego najprawdopodobniej czarno
magicznego zaklęcia, to z Ginny również da sobie radę, więc był już o nią
spokojny. Teraz bardziej martwił się o Hermionę i już miał coś do niej
powiedzieć, kiedy do kuchni weszli przerażeni państwo Weasley.
- Matko boska, co … co się
tu stało ?! Ginny! – Rzuciła się na podłogę rozrzucając po kuchni torby z
zakupami.
- Spokojnie mamo, nic jej
nie jest. Została oszołomiona zaklęciem, którego żadne z nas nie zna. Ale może
ty ? – zapytał niepewnie Ron.
Molly przytaknęła głową do
syna, po czym wyjęła różdżkę i zrobiła dokładnie to samo, co Hermiona w
Londynie. Z nikąd pojawił się biały strumień i płynnie wpełzł do głowy leżącej,
rudowłosej dziewczyny. Po chwili znikł, jak w poprzednim przypadku, a na twarzy
pulchnej kobiety pojawiła się ulga.
- Reggering – powiedziała – to zaklęcie, które poważnie oszołamia
ludzi, coś jak Drętwota czy Pertificus Totalus, ale dodatkowo
niweluje działanie wszelkich płynów, których przyjmują dotknięci tym zaklęciem,
na około godzinę. Potem eliksiry będą już działać, natomiast samo oszołomienie
trwa nie dłużej niż 20 minut. Jest to zaklęcie dosyć paskudne i typowo czarno
magiczne. Normalni czarodzieje nie mają odwagi go użyć, ale to znaczy … czy …
czy ONI tu byli ? – wszystko wyjaśniła spokojnym głosem, ale ostatnie zdanie
ledwo przeszło jej przez gardło.
- Tak – powiedziała ze
smutkiem Hermiona – musieli tu przyjść tuż po naszej teleportacji. Wyciągnęli
od Ginny informacje o naszej wyprawie. W Londynie też się na nich natknęliśmy,
czekali na nas, ale jeszcze wcześniej zaatakowali moich rodziców, tym samym zaklęciem.
I oni … - nie dokończyła, rozpłakała się na dobre.
- Och skarbie, tak mi
przykro … - wymamrotała pani Weasley i objęła dziewczynę, sama mając łzy w
oczach.
Po głębszym zastanowieniu się Harry
zrozumiał, dlaczego rodzice Hermiony nie poznali jej. Zostali potraktowani tym
samym zaklęciem, co Ginny i zniwelowało
działanie eliksiru. A przecież nie minęła godzina od kiedy wyruszyli z
Nory, do prawdziwego domu Granger’ów. Jakby tak się w to zagłębiać, to była to
jego wina … Powinien to przewidzieć, albo chociaż powiedzieć przyjaciołom o
wszystkim, ona na pewno przewidziałaby coś takiego, albo miała zwykłe
przypuszczenia. Nie byłoby takiego zaskoczenia i nieszczęścia. Ale … co miałby
im powiedzieć ? Że Voldemort powrócił i działa z większą siłą niż dotychczas ?
Że w każdej chwili mogą umrzeć ? Że im dłużej z nim przebywają, tym bardziej są
narażeni?
W kuchni rozległo się głośne
skrzypienie. Wszyscy obecni spojrzeli się w miejsce, z którego dobiegały
odgłosy. Był to Zegar Weasley’ów. Wokół niego rozbłysło się czerwone światło,
wszyscy patrzyli się z niepokojem na to co, się stanie. Po chwili błysk znikł i
wszystkie wskazówki przesunęły się z „Dom” na „Śmiertelnie Niebezpieczeństwo”.
Tego Harry się nie spodziewał, ale
był to kolejny dowód. Czuł, że teraz musi im już wszystko wytłumaczyć.
- Śmiertelne …
niebezpieczeństwo ?! – krzyknął pan Weasley – o co tu chodzi ?!
- Ja … muszę wam coś
powiedzieć … - zaczął nie pewnie Harry, choć wiedział, że to było nieuniknione.
- Czy to coś ważnego ?
- No … raczej tak. A nawet
bardzo.
- Wiesz co, teraz wszyscy
potrzebujemy spokoju. Idźcie do swoich pokoju i trochę odpocznijcie, a potem
porozmawiamy. Czy jeśli powiesz nam to później, nic się nie stanie ? –
zaproponowała pani domu.
- Nie, nie powinno mieć to
takiego znaczenia. – powiedział Harry i razem z przyjaciółmi, oprócz Ginny,
którą zajęli się jej rodzice, poszedł do swojego pokoju.
Kiedy weszli do sypialni chłopców,
Ron rzucił Muffliato, aby nikt im nie
przeszkodził. Hermiona ze smutkiem
zajęła jedyne wolne krzesło, natomiast reszta usiedli na łóżkach.
- Hermiono, ja … chciałem
Cię przeprosić … - wydukał Harry, patrząc z zaciekawieniem w podłogę.
- Daj spokój, przecież to
nie Twoja wina, w ogóle dlaczego tak uważasz ? A co do moich rodziców,
porozmawiam z profesor Mcgonagall i spytam jej się, czy ma jeszcze jeden taki
eliksir, a następnie wybiorę się tam jeszcze raz.
- Nie. To jest naprawdę
moja wina. Ja … muszę wam coś powiedzieć, powinniście wiedzieć – popatrzył przyjaciołom
w oczy, a kiedy przytaknęli głową, kontynuował – Pamiętacie, kiedy rozmawialiśmy
o Snape’ie w moje urodziny ? Wtedy coś dziwnego się ze mną stało, zemdlałem i powiedziałem
wam, że to przez te informacje … , ale nie. To była wizja. Z Voldemortem w roli
głównej.
Ron popatrzył na niego z otwartą
buzią i szerokimi oczami, natomiast Hermionie zaczęły zbierać się łzy i zakryła
twarz rękami. To był dla nich szok, ale co miał zrobić ? Mieli spokojnie żyć ze
świadomością, że wszystko jest jak dawniej, a ze śmierciożercami dadzą sobie
radę ? Musiał im powiedzieć ! Ale to było takie trudne …
- To znaczy, że on … że
Voldemort … POWRÓCIŁ ?! – krzyknęła Hermiona, patrząc Harry’emu prosto w oczy z
nadzieją, że zaraz wstanie i krzyknie, że to był żart.
- Tak, tak myślę. A
przynajmniej na razie wszystkie wydarzenia to potwierdzają.
- Trzeba powiedzieć moim
rodzicom, natychmiast ! Oni też są w niebezpieczeństwie !
- Ron, wszyscy jesteśmy
teraz w niebezpieczeństwie ! Owszem, zgadzam się, abyśmy im powiedzieli, każdy
ma prawo wiedzieć, ale to i tak ja będę musiał go powstrzymać !
- Znowu się zaczyna !
Wszystko będzie się kręciło wokół Chłopca-który-przeżył !
- Przestańcie się kłócić !
– wtrąciła dziewczyna – Ron, jak możesz tak mówić ? Przecież to nie jest dla
niego łatwe ! Dla niego to jest jeszcze gorsza sytuacja niż dla nas, to on jest
celem Voldemorta ! A ty, Harry – tym razem zwróciła się do kruczoczarnego
chłopca, już spokojnym tonem – masz zakaz tak mówić. Szliśmy przez to razem od
samego początku i teraz również będziemy z Tobą. Nawet jeśli zginiemy, co nie
jest pewne, bo w końcu daliśmy radę w wojnie z przed czterech miesięcy, to i
tak będziemy z Tobą. Zrozumiałeś ? Zawsze możesz na mnie liczyć.
Hermiona podeszła do Harry’ego i
mocno go przytuliła. Jej słowa dodały mu otuchy, chociaż tym samy narażał ich
na większe niebezpieczeństwo. Ale co zrobić ? W końcu tak zachowują się
najlepsi przyjaciele, a on był bardzo wdzięczny losu, że ich znalazł.
- Na mnie też, stary.
Przepraszam za to co powiedziałem …
Ron również go przytulił i teraz Harry’emu
odleciały wszystkie myśli, o tym, że przegra tę wojnę. Nie jest w tym sam i
dlatego da radę, jest tego pewien. Nie wie jeszcze jak, ale da.
Reggering – to zaklęcie
sama wymyśliłam, z myślą o tym, że Hermiona nie znała tego zaklęcia, więc nie
mogłam użyć tu żadnego z wymysłów J. K. Rowling . Poza tym żadne nie spełniało
warunków, jakich potrzebowałam w tym rozdziale.
Subskrybuj:
Posty (Atom)