czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 12

Oto następny rozdział, dosyć krótki, ale obiecuję, że następny będzie dłuższy :D
Apeluję do was z tą prośbą jeszcze raz: piszcie komentarze! Dzięki nim dowiem się od was co jest nie tak i co mam zmienić, albo co jest dobre. No i  do tego będę wiedziała, czy ktoś w ogóle czyta :)

Dni mijały koszmarnie powoli. Nic się nie działo; nie rozmawiał z Seamusem od czasu tego incydentu z "najważniejszą osobą", nie dowiedział się nic nowego w sprawie Hermiony. Do tego noce spędzał bezsennie wpatrując się w kotarę zasłoniętego łóżka, próbując domyślić się, kto tam się znajduje. Kiedy zaczął łączyć ze sobą niektóre szczegóły, odczuwał nagły ból głowy. A gdy trafiała się noc, w której udało mu się zasnąć, dręczyły go koszmary.
Jedyna osoba, z którą rozmawiał w ciągu ostatnich dni to rudowłosa Ginny. Była u niego po kilka razy dziennie od momentu, w którym dowiedziała się o możliwych odwiedzinach. Kiedy przychodziła, podejmowali się neutralnych tematów. Harry dużo się od niej dowiedział;  przez ten rok obowiązkowo musi chodzić na cztery przedmioty, tj. Transmutacja, Eliksiry, Obrona Przed Czarną Magią i Zaklęcia. Z ostatnich dwóch był pewien, że dobrze sobie poradzi, po całym roku, gdy z przyjaciółmi byli zdani tylko na siebie. Ucieszył się w duchu na myśl, że do tych przedmiotów przygotowywać się raczej nie będzie musiał. Za to z wszystkich, które naucza się w Hogwarcie musi wybrać dodatkowo trzy. Jeszcze się nie zdecydował, które wybierze.
Każdej nocy wyczekiwał ranka z nadzieją, że ujrzy swoich najbliższych przyjaciół. Był bardzo ciekawy powodu, dla którego go nie odwiedzili, w końcu minęło już 5 dni... Potrafił zrozumieć to zachowanie ze strony Rona, ale Hermiona? Czy opuściłaby go  w takiej sytuacji? Może zrozumiała, że przyjaźń z nim naraża ją na niebezpieczeństwo?
Mimo wszystko, postanowił sobie, że podzieli się swoimi wątpliwościami z Ginny.
Pewnego dnia, kiedy razem z Ginny grał w Szachy Czarodziejów, do Skrzydła Szpitalnego przyszła profesor Mcgonagall.
- Poppy, mogę Cię prosić? Uczeń przewrócił się i chyba złamał nogę, dlatego boję się go tu przenosić. Chciałabym, żebyś na niego spojrzała - oznajmiła.
Pani Pomfrey rozejrzała się po sali, a na końcu utkwiła wzrok w Harry'm, najwyraźniej jakby zastanawiała się czy może go zostawić samego.
- Proszę iść, przypilnuję, żeby Harry nie uciekł pod pani nieobecność - powiedziała z uśmiechem Ginny.
Kiedy kobiety wyszły z sali,  Harry uznał, że jest to właściwy moment na tę rozmowę, zważywszy na nieobecność pielęgniarki i Seamusa, który wczoraj został wypisany.
- Ginny, co się dzieje z Hermioną? - zapytał wprost.
- Ron ci to wszystko najlepiej wyjaśni.
- Ron? Dlaczego Ron? Ginny, ja muszę wiedzieć czy coś jej się stało, zrozum, martwię się o nią!
- Już ci mówiłam, Ron ci to wyjaśni - powtórzyła cierpliwie.
- Niby jak ma to zrobić, skoro nawet nie raczy do mnie przyjść - mruknął pod nosem, ale Ginny dokładnie to usłyszała.
- On jest teraz zajęty, ale na pewno w najbliższym czasie porozmawiacie. A co do Hermiony.... - ale Ginny nie dokończyła, bo wróciła pani Pomfrey z chłopcem, o którym mówiła profesor Mcgongall i wyrzuciła ją z sali, mówiąc, że nowy pacjent potrzebuje odpoczynku. Harry prosił "Jeszcze tylko chwilkę!" , ale jak to pani Pomfrey - nie słuchała go.

W poniedziałek rano Harry obudził się w bardzo dobrym  nastroju. Nadszedł bowiem dzień opuszczenia Skrzydła Szpitalnego, w którym spędził równy tydzień. Równo o jedenastej przyszła do niego pani Pomfrey podając mu ostatnią dawkę przyjmowanego przez 7 dni eliksiru. Podziękował jej za opiekę i ruszył w kierunku drzwi. Był odcięty od wszystkiego co działo się w Hogwarcie przez pierwsze dni tego roku szkolnego, od kiedy pociąg z uczniami został zaatakowany. Martwił się o nich, ale odetchnął z ulgą, kiedy został poinformowany, że oprócz dziewczyny leżącej na wciąż zakrytym kotarą łóżku, odniósł największe obrażenia. Nadal jednak nie wiedział kim ta dziewczyna jest i obiecał sobie, że po wyjściu stamtąd dowie się coś o niej. I ten czas nadszedł.
Po weekendzie wszyscy uczniowie poszli dzisiaj na lekcje. Nie ma jeszcze południa, więc przez całą drogę do wieży Gryffindoru nie spotkał nikogo żywego. Nikogo ŻYWEGO, za to Prawie Bezgłowy Nick powitał go ze szczerym zachwytem.
Kiedy stanął przed portretem Grubej Damy zdał sobie sprawę, że nie zna hasła. Błagał strażniczkę przejścia, aby go ten jeden raz wpuściła bez hasła, choć wiedział, że jego wysiłki idą na marne. Po ataku na pociąg wszyscy na pewno znów stali się bardzo podejrzliwi.
Usiadł więc na pierwszym schodku mając nadzieję, że jakiś Gryfon całkowitym przypadkiem będzie tędy przechodził. Szczęście jednak mu tego dnia dopisywało, bo po około dziesięciu minutach do wieży przybiegł uczeń, którego Harry jeszcze nigdy w życiu nie widział, zapewne nowy pierwszoroczniak. Korzystając z tego, wsunął się za nim do pokoju.
Zamarł, kiedy zobaczył rudą czuprynę włosów wystająca zza oparcia fotela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz